W tygodniu nic nie pisałam, bo uprawiając partyzancką walkę z przeziębieniem kładłam się po przyjściu z pracy do łóżka. Efekty na razie mizerne. Ale dziś poczułam się już ponaglona i zmotywowana, otworzyłam bloga i ręce mi opadły - google w szale modernizowania wszystkiego wkoło zabrał się za kolejne narzędzie. Nic nie widać na zewnątrz, ale ja lubiłam poprzednią podszewkę. I mam dość przyzwyczajania się do takich zmian. Dopiero co 'udoskonalili' mi skrzynkę, telefon jeszcze rozkminiam, a tu cios w samo serce.
No i, Daga, chyba wrócę do łóżka:)
bardzo lubię, jak do mnie piszesz:) musimy koniecznie wybrac się w środę do Monsieur...dzisiaj było tam tak przyjemnie i zupełnie wakacyjnie:)
OdpowiedzUsuńchętnie, chętnie:) ich sok pietruszkowo-cytrynowy jest moim hitem miesiąca, ale może czas rozszerzyć listę the bestów z menu:)
OdpowiedzUsuń