niedziela, 31 lipca 2011
Gilmore Girls
Aby przetrwać czas letniej posuchy serialowej, wróciłam do sprawdzonego tytułu. Którąś serię oglądaliśmy z Maćkiem regularnie, ale panny Gilmore są tak pozytywne, że z przyjemnością znowu na nie popatrzę. Najlepsze jest to, że w końcu jestem dokładnie w wieku głównej bohaterki!
Ptaki
Ornitologiczne zapędy nadal górą, kolejne figurki (drób) dołączyły do kolekcji, pojawiła się więc nowa opcja zabawy, w farmę, z kurnikiem, grzędą, a nawet płotem dla koguta. Dzięki Gazecie Wyborczej mamy też co środę nowy zeszyt 'Ptaków Polski'.
A że dziś dopadło nas lenistwo na wielką skalę i do samego południa Maciek drzemał w sypialni, a ja na kanapie, słowem cisza i spokój, Babu szczęśliwy, że ma dom dla siebie, oddał się swemu ulubionemu zajęciu i wyłożył cały duży pokój kartami z ptakami organizując ptasie zebranie.
A że dziś dopadło nas lenistwo na wielką skalę i do samego południa Maciek drzemał w sypialni, a ja na kanapie, słowem cisza i spokój, Babu szczęśliwy, że ma dom dla siebie, oddał się swemu ulubionemu zajęciu i wyłożył cały duży pokój kartami z ptakami organizując ptasie zebranie.
Zioła
Osłonka na ziółka nabyta. Zielenina wsadzona. Nic tylko brać się do pichcenia. Co zrobić z bazylią, wiem, ale kolendra to już inna bajka. Do niedawna nie miałam nawet pojęcia, jak ona smakuje. Pamiętam tylko, że Nigella wrzucała ją gdzie się da.
Żeluś
Babu ma nowego pluszowego przyjaciela. Przytachany od babci Hani i dziadzia Miecia piesek został ochrzczony Żelusiem, oprowadzony po całym mieszkaniu i przedstawiony wszystkim ptakom. Na dwie noce zajął nawet miejsce usypiacza Polarka. Zaliczył już także odwiedziny u babci oraz kąpiel w pralce. Teraz mamy dla niego nową misję: jutro będzie siedział na parapecie i wyglądał przez okno, czy Babuś nie wraca już z przedszkola.
czwartek, 28 lipca 2011
Bookshelf Porn
"We need to make books cool again. If you go home with somebody and they don't have books, don't fuck them." John Waters
Zakochałam się w tej stronie od pierwszego wejrzenia.
http://bookshelfporn.com/
(Aga, zobaczyłam ją u Ciebie! Wracaj prędko z tych wojaży!)
Zakochałam się w tej stronie od pierwszego wejrzenia.
http://bookshelfporn.com/
(Aga, zobaczyłam ją u Ciebie! Wracaj prędko z tych wojaży!)
Sky Tower
Siedem minut do wyjścia do pracy. Zamiast fajki na balkonie wpis tu. Wczoraj rano, chroniąc przed mżawką siebie i porannego papieroska pod parasolem, w końcu zauważyłam Sky Tower. Rośnie tuż pod moim nosem, ale pod latarnią najciemniej, totalnie go ignorowałam. Lecz właśnie wczoraj, kiedy spowity we mgle udawał baśniową wieżycę, dostrzegłam jego urodę i ogrom, przede wszystkim.
wtorek, 26 lipca 2011
Samo życie
Parę miesięcy temu widziałam na bilbordzie napis 'Nie biegam'. Byłam przekonana, że chodzi o jakąś akcję społeczną, alternatywę dla 'Cała Polska biega' albo promocję slow life, refleksyjnego podejścia do życia czy coś w tym stylu. Nawet zajrzałam na stosowną stronę, ale nie znalazłam tam żadnej podpowiedzi co do przynależności ideologicznej tego hasła.. Dziś zagadka została rozwiązana. Na przystanku pojawiła się kolejna wersja plakatu. Wzbogacona o informację o konkretnym produkcie powstrzymującym biegunkę. Hahaha!
Konsul
Któryś już raz oglądałam ten film. Cóż tu wiele mówić, fantastyczna kreacja Fronczewskiego, Wrocław pod koniec lat osiemdziesiątych, zbliżenie na łazienkowe kafelki w Monopolu i taka porcja fantazji i szaleństwa, że nawet pierwszy poniedziałek po urlopie może się zmienić w całkiem przyjemny dzień.
Szczypta samotności
Właśnie rozpoczyna się spotkanie z Chwinem, a ja zamiast w Mediatece jestem w domu. Nie mogłam oprzeć się pokusie pomieszkania przez dwie godziny w samotności. Chłopaki na działce, taki był w każdym razie pomysł, nie wiem, czy pogoda jednak nie pokrzyżowała im planów, w każdym razie ja sama, samusieńka. No i tak sobie słucham muzyczki, pranie w toku, ogórkowa na gazie, cappuccino stygnie. Zaraz jeszcze sprawdzę pocztę, a nuż ktoś miły dawno nie widziany się odezwał. A potem kanapa cała moja. No miodzio:)
niedziela, 24 lipca 2011
Krokodyl pod łóżkiem
Babu nabył w tym tygodniu cenną umiejętność, ponieważ korzystając z urlopowego luzu zafundowałam mu trening samodzielnego (nie licząc misia Polarka) zasypiania. Poszło gładko, obyło się bez dramatycznych scen czy awantur. Jest jedno ale. Zaczął opowiadać sny, czy może raczej to, co mu przychodzi do głowy tuż przez zaśnięciem. I ścięło mnie z nóg, kiedy usłyszałam, że w jego pokoju są krokodyle. Całe dzieciństwo prześladowała mnie ponura myśl, że pod moim łóżkiem mieszkają aligatory. O nocnym spacerze do toalety nigdy nie było mowy. A teraz syn mi mówi, że te gadziska ulokowały się w pokoju obok. No ale przecież nie powiem mu, że też się ich panicznie boję.
Gdyby nie Maciek, spalibyśmy z Bambulkiem na stole w namiocie. W jednym śpiworze;)
Gdyby nie Maciek, spalibyśmy z Bambulkiem na stole w namiocie. W jednym śpiworze;)
Never let me go
Skusiła mnie informacja, że film powstał na podstawie książki Kazuo Ishiguro. 'Okruchy dnia' zekranizowano genialnie, uśmiech Keiry Knightley uważam za najpiękniejszy na świecie, nawet klasyfikacja gatunkowa (melodramat/sf) nie wydała mi się zniechęcająca.
Tymczasem to jeden z najsmutniejszych filmów, jakie w życiu widziałam. Rozgrywający się na dodatek w przepięknej brytyjskiej mgielno-dżdżystej scenerii. I jeszcze ta muzyka Rachel Portman!
Po książkę póki co nie sięgnę, bo nawet na przytoczenie streszczenia akcji nie mam siły.
Przypomniało mi się za to, jak wybraliśmy się kiedyś z Maćkiem na klasyczną randkę: kino, kolacyjka itd. Ale akurat poszliśmy na 'Cześć, Tereska'. Na tym wieczór się zakończył. Tyle w temacie 'Nie opuszczaj mnie'.
http://www.muzykafilmowa.pl/recenzje/2011/never.htm
Tymczasem to jeden z najsmutniejszych filmów, jakie w życiu widziałam. Rozgrywający się na dodatek w przepięknej brytyjskiej mgielno-dżdżystej scenerii. I jeszcze ta muzyka Rachel Portman!
Po książkę póki co nie sięgnę, bo nawet na przytoczenie streszczenia akcji nie mam siły.
Przypomniało mi się za to, jak wybraliśmy się kiedyś z Maćkiem na klasyczną randkę: kino, kolacyjka itd. Ale akurat poszliśmy na 'Cześć, Tereska'. Na tym wieczór się zakończył. Tyle w temacie 'Nie opuszczaj mnie'.
http://www.muzykafilmowa.pl/recenzje/2011/never.htm
Serial międzypokoleniowy
Chłopaki zjednoczyli siły przy Pingwinach z Madagaskaru. Kryptonimy niektórych akcji już wchodzą do naszego codziennego języka. Jedno trzeba przyznać: dubbing i teksty są w tej kreskówce genialne.
Wierszokleta
Bambuś od kilku tygodni próbuje rymować. Dziś z rana uraczył nas takim wierszykiem:
'Idzie paznokieć przez wieś,
worek piasku niesie,
a przez dziurkę
piasek ciurkiem
sypie się za pazurkiem.'
'Idzie paznokieć przez wieś,
worek piasku niesie,
a przez dziurkę
piasek ciurkiem
sypie się za pazurkiem.'
The Queen
W deszczowy piątkowy wieczór zamiast na Rynku zasiedliśmy na kanapie i obejrzeliśmy 'Królową'. Zaskoczeniem było dla mnie odkrycie, że to Blair niejako sterował sytuacją po śmierci Lady Di. Lata temu nie zajmowały mnie kuluary żałobnego spektaklu, teraz widzę to zupełnie inaczej. Ale najciekawsze było dla mnie ukazanie szoku, jakiego doznaje monarchini w zderzeniu ze zmianą mentalności swoich poddanych. Po 'Elizabeth', 'The King's Speech' i kilku artykułach o sylwetkach europejskich władców bliższa jestem zrozumienia, że bycie monarchą to rola życia, misja, podporządkowanie się procedurom i scenariuszom gotowym na każdą okazję bez uwzględnienia ludzkich uczuć, słabości, pragnień. I abstrahując od tego, jak układały się relacje między królową a księżną, dzięki genialnej kreacji Helen Mirren, Elżbiety I wprost nie sposób nie polubić.
piątek, 22 lipca 2011
The Adjustment Bureau
Recenzję filmu przejrzeliśmy dość pobieżnie i spodziewaliśmy się sporej dawki sensacji. Tymczasem jest to romantyczna komedia przypominająca 'Miasto Aniołów'. Damon ze swym prostodusznym urokiem skromnego chłoptasia jak zawsze cieszy oczy. Flirciara Blunt radzi sobie u jego boku z dużym wdziękiem. Zakończenie jest do przewidzenia, ale całość ogląda się z uśmiechem na ustach i niekłamaną przyjemnością.
Ptasie trele
Czytanie o ptakach nabiera nowego wymiaru, gdy można posłuchać ich głosów. Przy tej pozycji Bastek z całą mocą pojął różnicę między biblioteką a księgarnią i ostro zaprotestował przeciwko oddaniu książki i płyty. Przynajmniej póki nie kupimy sobie takich samych na własność.
czwartek, 21 lipca 2011
Uczta dla oczu
Czasem książka dla dzieci, która zupełnie Bastka nie rusza, mnie powala na kolana. Tym razem z powodu ilustracji. Ich autorką jest Marianna Jagoda-Mioduszewska.
http://www.mariannajagoda.com/index.htm
http://www.mariannajagoda.com/index.htm
poniedziałek, 18 lipca 2011
Dynastia
Pani Clark nie bez kozery tytułowana jest na okładce królową suspensu. Do samego końca nie udało mi się wpaść na trop mordercy. Właściewie mam tylko jedno zastrzeżenie. Bohaterowie, ich maniery, styl życia i sceneria, w jakiej rozgrywa się akcja, wszystko to już od pierwszych stron kojarzyło mi się z kultowym serialem 'Dynastia'. I było to nawet zabawne. Ale niestety narracja również prowadzona jest w tym duchu, przynajmniej chwilami.
Amulet
Spłynęła na mnie wena i machnęłam sobie talizman, coby odpędzał złe humory ode mnie i wszystkich w zasięgu pięciu metrów. Myślałam o tym intensywnie nawlekając każdy paciorek, pokładam więc nadzieję w jego skuteczność.
Hakerka
To będzie krótka historia o tym, jak odnalazłam w sobie potencjał na bohaterkę filmu sensacyjnego. Chciałam odnaleźć namiar na znajomych za pomocą internetu. Dane, którymi dysponowałam: imiona, miasto, wykształcenie/zawód. Czas akcji: 5 minut. Szok!!! I nieważne, że miasto ma 20 tysięcy ludności. Profesjonalista policzyłby mi plomby nie ruszając się sprzed monitora!
niedziela, 17 lipca 2011
Harlan Coben
Wyszperany na targu taniej książki w Rewalu kryminał okazał się aż nadto wciągający. Miałam go sobie poczytywać na plaży do samego wyjazdu, ale Coben tak sprytnie plącze wątki, że nie mogłam powstrzymać ciekawości i oderwać się od lektury. Dopisuję tego pana do listy autorów tramwajowych, czyli idealnych do poczytywania w drodze do pracy.
Lato z kryminałem
Pierwszy tom zabrałam na wakacje bez specjalnego przekonania, że uda mi się go przeczytać. Okazało się jednak, że wiatr urywa głowę nad morzem i lepiej zapchanego katarem nosa zza parawanu nie wyściubiać. Chłopaki zażywali więc morskich kąpieli, budowali zamki i oddawali się wszelkim możliwym plażowym harcom, kiedy ja w zacisznym kąciku przeniosłam się do Bari. Gianrico Carofiglio pisze bardzo przyjemnie jak na prokuratora. Bałam się, że akcja tylko symbolicznie wyjdzie poza salę sądową. A tymczasem książka jest raczej peanem na cześć głównego bohatera. Nie jest on taki zły, nawet rozumiem to autozauroczenie, ale każdorazowe opisywanie nastoju mecenasa Guerrieriego za pomocą listowania piosenek, których słucha, szybko zamiast inspirującego stało się irytacjącym. No i ten epilog. Ech...
Dzieci z Bullerbyn
Pani Kwiatkowska wędrowała z nami nad morze w obie strony. Uratowała nam życie, bez dwóch zdań. A 'Dzieci z Bullerbyn' same w sobie są tak rozweselające, że zostaną z nami na długo. To będzie nasz patent na zimowy wieczór, kiedy wyłączą prąd, bo Maciek ma tego audiobooka na komórce, hahaha!
sobota, 16 lipca 2011
Ach, co to był za ślub!
Tego jeszcze nie grali: państwo młodzi, zanim zgodnie złożyli przysięgę, zostali odpytani ile się znają, gdzie się poznali i co robili na pierwszej randce! Dociekliwych pytań i żarcików było mnóstwo, trudno je tu wszystkie przytoczyć. W każdym razie dobrego humoru na wspólnej drodze życie na pewno nie zabraknie :)
Jeszcze raz sto lat nowożeńcom!
Jeszcze raz sto lat nowożeńcom!
Wróciliśmy
Wróciliśmy wczoraj, ale duchem jestem jeszcze daleko. Wrażeń zbyt wiele, aby je ogarnąć za jednym zamachem. Prowadziłam dziennik podróży, może to ułatwi spisanie ich w notesie.
Maciek chory, nocą nie może spać, więc razem ze mną sortuje zdjęcia.
Pranie w toku.
Lodówka powoli się zapełnia.
Czas wrócić do miejskiego rytmu.
Maciek chory, nocą nie może spać, więc razem ze mną sortuje zdjęcia.
Pranie w toku.
Lodówka powoli się zapełnia.
Czas wrócić do miejskiego rytmu.
niedziela, 3 lipca 2011
Lessing cz.2
'Pamiętnik przetrwania' porzuciłam po kilkunastu stronach, bo wydał mi się usypiający. Ale już 'Dobra terrorystka' wzbudziła we mnie emocje. Głównie negatywne. Grupa młodych ludzi nie godzi się na kapitalistyczne życie. Niestety mamy do czynienia ze zwykłą bandą obiboków, których ideologia to jakieś powierzchowne kalki i gołosłowne brednie. Ich egzystencja sprowadza się do snucia się po kątach przeplatanego udziałem w demonstracjach i zadymami z policją. Tytułowa bohaterka różni się od nich tym, że sama uosabia to, czego nienawidzi najbardziej, lecz, oczywiście, jest tego nieświadoma. Jej poczynania są wręcz nieprawdopodobne, a sytuacja przerysowana. Ten paradoks naprawdę działa na nerwy. Na dodatek książka dłuży się niemiłosiernie, myślę, że śmiało można by ją skrócić o połowę. Reasumując, lektura dla zbuntowanych nastolatów, niewiele więcej.
sobota, 2 lipca 2011
Nie tylko nocą
Po krótkim odwyku wróciłam do nałogu. I biorąc pod uwagę, jak zwięzła jest lista moich ulubionych płyt, obawiam się, żę zdążę Kingów wszystkim obrzydzić.
piątek, 1 lipca 2011
Sen o żydowskim chłopcu
Ten sen pamiętam w każdym szczególe. Zapisałam go w 2002 roku.
Byłam żydowskim chłopcem ukrywającym się w synagodze. W całym mieście panował chaos, trwała wojna. Pojawiający się zewsząd żołnierze budzili przerażenie i popłoch. Żeby przeżyć musiałam (musiałem) ukryć się pomiędzy belkami podtrzymującymi strop ogromnego gmachu szkolnego, który był jednocześnie świątynią. Na dworze panowała przepiękna letnia pogoda. Przez uchylone drzwi wpadały złote promienie słońca, a w nich wirowały drobinki kurzu. W tle słychać było miarowy tupot ciężkich wojskowych butów.
Byłam żydowskim chłopcem ukrywającym się w synagodze. W całym mieście panował chaos, trwała wojna. Pojawiający się zewsząd żołnierze budzili przerażenie i popłoch. Żeby przeżyć musiałam (musiałem) ukryć się pomiędzy belkami podtrzymującymi strop ogromnego gmachu szkolnego, który był jednocześnie świątynią. Na dworze panowała przepiękna letnia pogoda. Przez uchylone drzwi wpadały złote promienie słońca, a w nich wirowały drobinki kurzu. W tle słychać było miarowy tupot ciężkich wojskowych butów.
Sen o fasolkach
Nadal nie śpię. Wygrzebałam stary zeszyt, w którym zapisywałam sny. Ten jest sprzed dziewięciu lat.
Jadę w odwiedziny do koleżanki, która mieszka w drewnianym, rozklekotanym domku. Prowadzi do niego spróchniały i rozdygotany mostek. Jestem przerażona na myśl, że mam po nim przejść.
Nagle zjawia się Maciek i okazuje się, że będę rodzić. Jesteśmy już tylko my, znikają domek i mostek. Przyjmuję pozycję narciarza sunącego po skoczni i po chwili Maciek trzyma w dłoniach dwie bordowe fasolki rozmiarów kabaczka. To nasze dwie córeczki. Zastanawiamy się, której dać na imię Ida, a której Jagoda.
Ni stąd ni zowąd pojawia się album pełen zdjęć kilkuletnich dziewczynek. Decydyjemy, że ta pyzata będzie Jagódką, a szczuplejsza na buzi - Idusią.
(Następnego dnia w pracy trafiłam na dokument, którego nadawcą była Ida Maciejewska.)
Jadę w odwiedziny do koleżanki, która mieszka w drewnianym, rozklekotanym domku. Prowadzi do niego spróchniały i rozdygotany mostek. Jestem przerażona na myśl, że mam po nim przejść.
Nagle zjawia się Maciek i okazuje się, że będę rodzić. Jesteśmy już tylko my, znikają domek i mostek. Przyjmuję pozycję narciarza sunącego po skoczni i po chwili Maciek trzyma w dłoniach dwie bordowe fasolki rozmiarów kabaczka. To nasze dwie córeczki. Zastanawiamy się, której dać na imię Ida, a której Jagoda.
Ni stąd ni zowąd pojawia się album pełen zdjęć kilkuletnich dziewczynek. Decydyjemy, że ta pyzata będzie Jagódką, a szczuplejsza na buzi - Idusią.
(Następnego dnia w pracy trafiłam na dokument, którego nadawcą była Ida Maciejewska.)
Sen o lustrze i łące
To był najbardziej przerażający z moich snów, bo stało się w nim to, czego boję się najbardziej, co przekracza granice mojej wyobraźni. Nie jestem pewna, czy go dobrze pamiętam, ale śniłam go wiosną i opowiadałam wielu osobom, więc jeśli coś tu przekręcę, będę wdzięczna za sprostowanie.
Zaczęło się od tego, że patrzyłam na swoje odbicie w lustrze. Nie poznawałam własnej twarzy, była bez życia, stężała i dopiero po chwili zaczęła do mnie docierać straszliwa świadomość, że moje dziecko umarło. (Celowo unikam imienia, bo już teraz mam gulę w gardle.)
W tle pojawiła się migawka z przeszłości, jakobyśmy dali małemu spróbować piwa i to mu zaszkodziło z tragicznym skutkiem.
A potem pojawiła się cudowna łąka pełna dmuchawców oraz białych i żółtych kwiatów. Pomyślałam, że zrobię tu hasającemu Babusiowi mnóstwo magicznych zdjęć. I wtedy uświadomiłam sobie, że już nigdy nie będę miała powodu brać aparatu do ręki. Że to koniec wszystkiego i całe piękno świata tego nie zmieni.
Zaczynam ryczeć. Nie we śnie.
Zaczęło się od tego, że patrzyłam na swoje odbicie w lustrze. Nie poznawałam własnej twarzy, była bez życia, stężała i dopiero po chwili zaczęła do mnie docierać straszliwa świadomość, że moje dziecko umarło. (Celowo unikam imienia, bo już teraz mam gulę w gardle.)
W tle pojawiła się migawka z przeszłości, jakobyśmy dali małemu spróbować piwa i to mu zaszkodziło z tragicznym skutkiem.
A potem pojawiła się cudowna łąka pełna dmuchawców oraz białych i żółtych kwiatów. Pomyślałam, że zrobię tu hasającemu Babusiowi mnóstwo magicznych zdjęć. I wtedy uświadomiłam sobie, że już nigdy nie będę miała powodu brać aparatu do ręki. Że to koniec wszystkiego i całe piękno świata tego nie zmieni.
Zaczynam ryczeć. Nie we śnie.
Bilans
Jestem już oficjalnie chora, drugi raz z rzędu zasnęłam wcześniej niż Bastek (teraz wyspana obijam się po mieszkaniu po nocy), hektolitry herbaty z miodem plus zestaw medykamentów na porządku dziennym. Pogoda za oknem i w weekendowej perspektywie, łagodnie rzecz ujmując, mało optymistyczna. Do tego kac moralny z powodu jutrzejszego urlopu na żądanie. (Od nowa muszę się poddać terapii zmniejszającej podatność na ryzyko występowania bezpodstawnego poczucia winy.)
A to nie koniec: Babu nadal kaszle.
Ale z drugiej strony przez prawie miesiąc będę wolnym od pracy człowiekiem, a w kuchni czeka już na spotkanie przygody dmuchany krokodyl. Babcia zaopatrzyła Babulka w sprzęt plażowy. Bardzo bogacie zaopatrzyła. Mamy dwa materace, trzy kółka, wspomnianego krokodyla, piłkę, rękawki i wcale nie jestem pewna, czy to koniec listy.
No i jeszcze kupiłam dziś nowy notes na wakacje, w kolorystyce zbliżonej do blogowego tła.
A jak wracać do zdrowia, to tylko na morzem.
Tak, już sama siebie przekonałam, że nie jest źle i nie ma co wpadać w rozpacz. Wakacje będą udane! Bez dwóch zdań!
A to nie koniec: Babu nadal kaszle.
Ale z drugiej strony przez prawie miesiąc będę wolnym od pracy człowiekiem, a w kuchni czeka już na spotkanie przygody dmuchany krokodyl. Babcia zaopatrzyła Babulka w sprzęt plażowy. Bardzo bogacie zaopatrzyła. Mamy dwa materace, trzy kółka, wspomnianego krokodyla, piłkę, rękawki i wcale nie jestem pewna, czy to koniec listy.
No i jeszcze kupiłam dziś nowy notes na wakacje, w kolorystyce zbliżonej do blogowego tła.
A jak wracać do zdrowia, to tylko na morzem.
Tak, już sama siebie przekonałam, że nie jest źle i nie ma co wpadać w rozpacz. Wakacje będą udane! Bez dwóch zdań!
Subskrybuj:
Posty (Atom)