W deszczowy piątkowy wieczór zamiast na Rynku zasiedliśmy na kanapie i obejrzeliśmy 'Królową'. Zaskoczeniem było dla mnie odkrycie, że to Blair niejako sterował sytuacją po śmierci Lady Di. Lata temu nie zajmowały mnie kuluary żałobnego spektaklu, teraz widzę to zupełnie inaczej. Ale najciekawsze było dla mnie ukazanie szoku, jakiego doznaje monarchini w zderzeniu ze zmianą mentalności swoich poddanych. Po 'Elizabeth', 'The King's Speech' i kilku artykułach o sylwetkach europejskich władców bliższa jestem zrozumienia, że bycie monarchą to rola życia, misja, podporządkowanie się procedurom i scenariuszom gotowym na każdą okazję bez uwzględnienia ludzkich uczuć, słabości, pragnień. I abstrahując od tego, jak układały się relacje między królową a księżną, dzięki genialnej kreacji Helen Mirren, Elżbiety I wprost nie sposób nie polubić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz