Ten sen pamiętam w każdym szczególe. Zapisałam go w 2002 roku.
Byłam żydowskim chłopcem ukrywającym się w synagodze. W całym mieście panował chaos, trwała wojna. Pojawiający się zewsząd żołnierze budzili przerażenie i popłoch. Żeby przeżyć musiałam (musiałem) ukryć się pomiędzy belkami podtrzymującymi strop ogromnego gmachu szkolnego, który był jednocześnie świątynią. Na dworze panowała przepiękna letnia pogoda. Przez uchylone drzwi wpadały złote promienie słońca, a w nich wirowały drobinki kurzu. W tle słychać było miarowy tupot ciężkich wojskowych butów.
Poruszające te Twoje sny... aż ciarki przechodzą.
OdpowiedzUsuńTakie transcendentalne wizje rzadko mnie nawiedzają (albo ich nie pamiętam), ale jeden taki sen przy okazji Ci opowiem. Kiedy po przebudzeniu zrozumiałam o co w nim chodziło poczułam dreszcze. Ale było już za późno by ze świadomością tego odkrycia wrócić do tamtego świata...
Dobrych snów:)
A wiesz, że ja miałam kiedyś taką serię, co noc zaczynało się tak samo i wydaje mi się, że modyfikacje, które się pojawiały wynikały właśnie z moich przemyśleń na jawie.
OdpowiedzUsuńMoże jeszcze wrócisz do tamtego świata. Domyślam się, że był pociągający, skoro mówisz o nim z taką nostalgią.
Dobranoc:)