środa, 5 marca 2014

Philomena

Cudowny film! Poruszająca historia oparta na faktach: kobieta, której pogody ducha wystarczyłoby dla tuzina malkontentów, w towarzystwie cynicznego dziennikarza wyrusza na poszukiwanie utraconego przed laty syna. Jak łatwo się domyślić, z różnicy  charakterów tej pary wyniknie wiele zabawnych sytuacji. Humor jest tu subtelny, o co niełatwo, jeśli weźmie się pod uwagę, że gagi opierają się na słabostkach właściwych ludziom starszym czy mniej wykształconym, a główny wątek rozdziera serce. Śmiałam się jednak co kilkanaście minut bez poczucie, że z kogoś szydzę czy kpię. Za samo wyczucie w tej materii twórcom tego obrazu należą się oklaski.
Poza doświadczeniem życiowym, zasobnością portfela i charakterem, odmienna jest również wizja bohaterów w kwestii tego, jak powinno wyglądać rozliczenie się z przeszłością. I o ile Martin aż kipi ze złości uświadamiając sobie arogancję i bezduszność zakonnic, które odbierały niepełnoletnim matkom ich dzieci, o tyle Filomena nie szuka zemsty, nawet kiedy okazuje się, że cały czas bezwzględnie karmiono ją kłamstwami. I stąd mój wniosek, że film ten opowiada o sile przebaczenia, która wynika ze zwyczajnej, a tak jednocześnie niezwykłej, ludzkiej dobroci. Gorąco polecam!

1 komentarz:

  1. Moja Babcia miala na imie Filomena i byla identycznie nastawiona do świata jak bohaterka tego filmu... cudowna kobieta, moja Babcia oczywiscie...

    OdpowiedzUsuń