Deszczowa sobota to jednak super sprawa. Nawet jeśli z mycia okien nici, a karciany wieczór w ostatniej chwili zostaje odwołany.
Można uporządkować zdjęcia na kompie i spędzić kilka przedpołudniowych godzin na przeglądaniu fotek z ostatnich siedmiu lat. I dojść do wniosku, że warto by znowu pojechać w góry, spotkać się z tym czy tamtym lub chociaż napisać coś o tegorocznych wagarach.
Albo pokazać kotu coś nowego, kiedy mały futrzak uparcie domaga się wyjścia na mokry balkon, i zafundować mu kilkusekundową sesję bezpośredniego kontaktu z ociekającą wodą lawendą. A potem powtórzyć tę zabawę jeszcze dwa razy, ażeby Rita, przekonana, że balkonowym chaszczom wystarczy dziesięć minut na wyschnięcie, w końcu przestała miotać się po parapecie i szarpać za żaluzje.
Można też zasugerować chłopakom niewielkie uprzedzenie faktów i wręczenie prezentu na dzień matki. A kiedy się go już dostanie, rozłożyć stół jak na wigilię i grać do późnego wieczora w Dziedzictwo. I stołu nie składać, żeby już czekał na niedzielę. A potem oswoić się z myślą, że dodatkowy blat używany do tej pory od święta, będzie przez dłuższy czas stałym elementem wystroju wnętrza. I uśmiechnąć się na myśl, że to prawie tak, jakby się świętowało na co dzień.
Tak, to była bardzo udana sobota:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz