czwartek, 15 maja 2014

Terrorystka

Pieszczoszka Rita zrezygnowała z porannych i wieczornych czułości (co bynajmniej nie przeszkadza jej wyganiać mnie z łóżka, kiedy tylko zadzwoni mój budzik) na rzecz pieszczot popołudniowych. Wygląda to tak, że kiedy tylko przekroczę próg domu, zaczyna się koncert mruknięć, ćwierknięć, parsknięć, wzmacnianych rzucanymi z ukosa wymownymi i pełnymi wyrzutu spojrzeniami. Mała kręci mi się pod nogami i całą sobą daje znać, że moja nieobecność była niewybaczalna i jedynym sposobem, by dokonać zadośćuczynienia, jest rzucenie się bez sekundy zwłoki do głaskania kici. I nieważne, o której wracam i jak długo mnie było. Wyjście do kiosku przyjmowane jest tak samo, jak późny powrót z kina. Przy Ricie nawet Bastek wymiękł i po kilku próbach pokładania się na posadzce, bym jednocześnie i jego głaskała, obecnie grzecznie czeka na swoją kolej.

Jedyne, co udało mi się wywalczyć, to prawo do odwieszenia kurtki i torebki. Potem siadam na zydelku i - jeśli dopisze mi szczęście - jedną ręką głaszczę oszalałą z samotności koteczkę, a drugą ręką rozplątuję szal, zdejmuję sweter, buty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz