Sen się ziścił, balkon zabudowany. Z zachwytu nad naszym dziełem aż podnieśliśmy w pokoju żaluzje.
A było tak. W poniedziałek Maciek skonstruował własnego pomysłu stelaż. Kolejne dwa dni zajęło nam umocowanie siatki. I nie straszny nam był dzisiejszy deszcz. Potem rozłożyłam nowy chodniczek, na nowo poustawiałam mebelki, kwiatki i świeczki w jedynie słusznym porządku, a nawet wyprałam kocyk kici, żeby jej go ułożyć na krzesełku, gdyby zechciała częściej tam ze mną urzędować. Przed chwilą zaś pierwszy raz wyszłam z Ritką na papieroska.
Moja święta palarnia została ochrzczona kurnikiem. I mam poczucie, że mieszkanie powiększyło się nam o dodatkowy pokój. Ritusia nadal tam siedzi, więc chyba zapalę świeczki, opatulę w koc i dołączę do małej. Ba, nawet malinówki sobie naleję! I żaden deszcz mi niestraszny. A co, warto uczcić ten piękny dzień:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz