wtorek, 27 września 2011

Away We Go

Nie miałam czasu na relacjonowanie na bieżąco, więc krótki powrót do soboty. Ten film gorąco polecam. Zaskakuje i rozśmiesza od pierwszej sceny, ale też bez cienia moralizatorstwa przypomina, o co w życiu chodzi. Przegląd oryginalnych, żeby nie powiedzieć ześwirowanych, postaci i żwawe tempo akcji w cudownym kontraście do nieskomplikowanej, niemalże statycznej i przez to zdumiewająco naturalnej i prawdziwej relacji, jaka łączy głównych bohaterów. Oni nie zadręczają się zbędnymi słowami, pytaniami, zapewnieniami. A jeśli dochodzi między nimi do fundamentalnej rozmowy, to wiemy, że określi ich ona na zawsze, że składając obiektywnie dziwaczne przysięgi wyznają sobie miłość i obiecują wierność i przywiązanie. Poznajemy ich w przełomowym dla nich momencie. Utraciwszy jedyny powód, dla którego mieszkali w nielubianej okolicy, ruszają w drogę. Szukając dla siebie miejsca, jednocześnie przyglądają się formułom, w jakie wpisali swoje życie ich bliscy i znajomi. I okazuje się, że wokół żyją albo ekscentrycy, albo osoby zwyczajnie nieszczęśliwe. I że oni sami wcale nie są popaprańcami, czego sie obawiali. I że wspaniałe życie to oni już mają, a dom jak z marzeń jest na wyciągnięcie ręki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz