wtorek, 13 września 2011

Izery

Wyjazd udał się w każdym szczególe. Pogoda jak na zamówienie,  pensjonat na pięć gwiazdek, w ogrodzie hamak i malinowy chruśniak, tuż obok spełnienie marzeń Babusia w postaci kurnika pełenego ptactwa. W sobotę emocjonująca przejażdżka gondolą, spacer na Przełęcz Łącznik i puszyste naleśniki z jagodami w Schronisku na Stoku Izerskim. Widoki zapierające dech w piersi. Nawet iglaki pożegnały się z przeciętnością i każde drzewo wprost uginało się pod ciężarem rosnących kępami szyszek. Na marginesie tylko dodam, że w Izerach jest zatrzęsienie jarzębin. Wieczorem Bastek hasał po ogrodzie, a my degustowaliśmy różowe winko i nalewkę z pigwy oglądając ulubionego Craiga Bonda. W niedzielę zaś zwiedziliśmy zamek Czocha, najdłużej bawiąc na podzamczu pełnym urokliwych staroci, oraz Świeradów Zdrój, który jest tak malowniczy i spokojny, że trudno się nam było z nim rozstawać. A w drodze powrotnej, jakby nam mało było wrażeń, rozegrał się na naszych oczach spektakl wschodu księżyca, który najpiękniej wyglądał tuż nad horyzontem, wielki i przezroczysty jak monstrualny plasterek ogórka.
Teraz już tylko sortowanie zdjęć i odtwarzanie w pamięci miłych chwil.

1 komentarz:

  1. Po takim zmysłowym opisie nawet bez patrzenia na zdjęcia już czuje te miejsca :)

    OdpowiedzUsuń