czwartek, 8 września 2011
Inwazja na farmie
Zaliczyliśmy pierwsze przeziębienie w sezonie. Babu był przeszczęśliwy zostając ze mną w domu. Aby potrzymać dobry humor, wracając w poniedziałek od lekarza nabyliśmy w sklepiku na Bulwarze zestaw zwierząt kopytnych z farmy. Zabawa początkowo przebiegała standardowo, zbudowaliśmy z klocków zagrodę, oborę, kurnik, gospodarz karmił trzódkę i wzywał weterynarza, gospodyni rzucała ptactwu ziarno. Z czasem pojawiały się coraz bardziej zaskakujące elementy. Dziś osiągneliśmy zadowalający Babula poziom zaawansowania. Wirusy ukrywające się w śmietniku i lodówce wezwały na pomoc zastępy bakterii, które przyczaiły się w krzaczorach (jedno z ulubionych słów mego potomka) i zatakowały śpiącą beztrosko na dworze małpę powodując (cytuję dosłownie) zatrucie pokamowe, nieżyt żołądka, świnkę, odrę i inne groźne choroby. I, jak to podsumował Babuś, szczęśliwie udało się wszystkim szkodnikom dostać do organizmu przez nos i gardło. Moje dziecko przeszło na ciemną stronę mocy!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz