![](//3.bp.blogspot.com/-LNQUfF2Bm3o/UgNaHRn9mwI/AAAAAAAAlPs/ZxSUcuEHwKg/s200/blekitna-krew.jpg)
![](//3.bp.blogspot.com/-8ZdAuuCbyU0/UgNaH5reBnI/AAAAAAAAlP0/0IoN9ubXwh4/s200/schronienie.jpg)
Cóż można powiedzieć nowego o starym dobrym Cobenie? Jak co roku na wakacjach przyssałam się do kryminału jego pióra i dostałam dokładnie to, na co liczyłam. Tak było w przypadku 'Błękitnej krwi'.Ale przy 'Schronieniu' szczęka mi opadła do ziemi. Jak autor na takim poziomie mógł sobie pozwolić na obciach tego kalibru? Zamurowało mnie. Jednakże, po kolei. Pierwszy sygnał, że coś jest nie w porządku, to wielgachna, rozstrzelona czcionka. Aż tak objętości ten zabieg nie dodał, ale moja czujność wzrosła. Trzeba mi wtedy było zamknąć to czytadło raz a dobrze. Ciekawość jednak nie dałaby mi spać po nocy, więc zapoznałam się z bratankiem Bolitara, który na skutek nieprawdopodobnych zbiegów okoliczności jest wykształcony, wysportowany, przystojny, o złotym sercu itd. Słowem Myron dwadzieścia lat wcześniej. Żeby nie było, z wujkiem się nie lubią. Każdy szczegół naciągany i sztuczny, wrażliwsi nie opanują mdłości. Jeśli dzieło to zostało skrojone na potrzeby nastoletniego rynku amerykańskiego, (zrozumiem, w końcu nawet Cobena jakiś patriotycznie malowany diabeł mógł do tego podkusić), szkoda, że autor tak nisko ocenia możliwości intelektualne swoich rodzimych czytelników. Ale jeżeli nowość ta miała być deserem dla stałych fanów, to brak mi słów i wypisuję się z tej imprezy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz