Z fascynacją przyglądam się ewolucji relacji między Babu i Ritą. Zaczęło się od znaczenia terenu. Walka toczyła się głównie o pokój Sebiego, ale przepychanki były też w kuchni, łazience, na krześle w przedpokoju itd. Moja skromna osoba wchodziła w skład części ruchomych terytorium, więc raz po raz znajdowałam się w oku cyklonu. Popularność, jaką się w tym czasie cieszyłam, sięgała zenitu. Co kilka minut ktoś się do mnie przytulał. Ostentacyjnie! Ponadto synuś ustawicznie przybiegał ze skargą, że kolejne zabawki zostały poprzewracane, kicia w odwecie nie odstępowała go na krok i targała wszystko, co się jej nawinęło pod łapy. W końcu jednak przyjęli do wiadomości, że mają to załatwiać między sobą. Sebi więc co rusz wystawiał kota za drzwi i zamykał się w pokoju. Rita zaś miała w nosie, kiedy ten był chory i wymiotował, i twardo domagała się pieszczot, bo akurat była na nie pora.
Ale po czterech tygodniach w końcu się dotarli. Sebi dodał Ritę do listy osób, które kochamy. I mówi, że jest jej tatusiem. Ona z kolei z anielską cierpliwością pozwala mu nosić się na rękach i czule liże go po nosie. Oficjalnie jednak ostrzegam, że jeśli m o j a kotka zacznie jeszcze u niego spać, nie zawaham się sięgnąć po radykalne środki, by ratować swoją pozycję w stadzie;)
P.S. Maciek został kupiony już na początku. Rita okazała się fanką sportu. Nic innego w telewizji nie wywołuje u niej zaciekawienia. Ale kiedy Maciek włącza kanał sportowy, jego bratnia dusza siada w pierwszym rzędzie, dosłownie przykleja się do ekranu i kibicuje obiema łapkami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz