Zaczęło się od tego, że mieliśmy w domu naprawdę sporo gruszek. I żadnych smakołyków na deser. Tarta stała się więc oczywistością. Kiedy wyjęłam ją z piekarnika, Maciek przebudził się drzemki i chłopaki ochoczo zasiedli do stołu. A potem Babu powiedział:
Mamo, zwykle nie lubię ciast z owocami, ale to jest przewyborne!
I pochłonął ćwierć blaszki.
CIASTO: 12,5 dag masła, 25 dag mąki, 2 łyżki cukru pudru, 1 żółtko, 2 łyżki wody, szczypta soli.
SOS: 2 jajka, kubeczek śmietany (lub jogurtu), cukier wanilinowy, 3 łyżki cukru pudru, 2 łyżki mąki.
Oraz 3-4 gruszki i kilka łyżek brązowego cukru
Ciasto zagniatamy, chłodzimy, wykładamy na foremkę, nakłuwamy, pieczemy kwadrans z grochem czy fasolą jako obciążeniem, a potem jeszcze 10 bez niczego. Następnie wykładamy pocięte na raczej spore kawałki gruszki (gęsto i w dużej ilości, bo zmniejszą swoją objętość), zalewamy sosem, posypujemy brązowym cukrem i pieczemy w 180 st., póki się nie zrumieni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz