Czas chyba skończyć z udawaniem, że latem nie chodziłam nałogowo do kina, zachłannie nie czytałam. Ale jak to bywa z zaległościami, im więcej się ich uzbiera, tym trudniej się za nie zabrać. Pedantycznie prowadzony rejestr nie obróci się w perzynę, tylko dlatego, że mam lenia;)
Zaczynam więc powolutku. Książki przejrzane, posegregowane i równo poukładane. Stosik kinowych biletów w pogotowiu. Nic tylko zdecydować się według jakiego klucza spisywać wrażenia. Chronologicznie, alfabetycznie, na chybił trafił? Rozważenie wszelkich za i przeciw zajmie mi, coś czuję, parę dni:) Ale powoli, powoli, na wszystko przyjdzie odpowiednia pora.
Tak się ta jesień rozkosznie niespiesznie zaczyna...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz