Najsmutniejszy film, jaki przyszło mi zobaczyć na przestrzeni ostatnich miesięcy, jeśli nie lat. Coś mnie ściska w gardle na samą myśl o tym, że jest to historia prawdziwa i stara jak świat. Pełne namiętności zauroczenie dwojga młodych przeradza się w miłość, która dla niego staje się treścią życia, a dla niej niestety jest stanem przejściowym. Ryan Gosling po raz kolejny rozłożył mnie na łopatki, ale Michelle Williams nie ustępuje mu na krok. Największe wrażenie robi kompozycja filmu, zwłaszcza ostanie minuty, kiedy retrospekcyjne sceny rodzącego się szczęścia przeplatają się z rozdzierającym serce ostatecznym rozpadem związku.
sobota, 31 grudnia 2011
Muzeum ptaków
Wczoraj przerobiłam z Babusiem wszystkie zabawy, w których zwykle uczestniczy Maciek. Zaczęło się od sklepu (szczęśliwie udało mi się wynegocjować rolę sprzedawcy), potem policjanci i złodzieje (czyli jeżdżenie motorami po kuchennym blacie - inwencji wystarcza mi tu na jakieś dwie minuty, ale Babulowi to nie przeszkadza), wreszcie szachy i gra w piłkę. Komentarz mam jeden: szacun dla mojego męża, że mu się to nie nudzi i potrafi się szczerze w te rozrywki zaangażować. Dziś postanowiłam przejąć inicjatywę i wymyśliłam stworzenie muzeum ptaków. Razem wykonaliśmy mapę, a następnie Bambuś zajął się przygotowywaniem ekspozycji. Pochłonęło go to całkowicie. Na koniec oprowadziliśmy jednoosobową wycieczkę ( w tej roli tata) przygotowaną wcześniej trasą. I tak miło i spokojnie upłynęło nam całe popołudnie.
piątek, 30 grudnia 2011
Crazy, Stupid, Love
Bardzo udana komedia romantyczna. Jest kilka świetnych scen (już na początku bohater wysiada z jadącego samochodu), spora niespodzianka (kumulacja wyznań w ogodzie, kiedy w końcu dowiadujemy się, kto jest kim dla kogo) i spory galimatias uczuciowy. Patent na podryw z wykorzystaniem tricku z 'Dirty Dancing' rozśmieszył mnie do łez. Obsada bez zastrzeżeń. Julian Moore w trzecim z rzędu oglądanym przeze mnie filmie zdradza męża, ale i tak nie sposób się na nią długo gniewać. Gosling tu już bez szału. Jako zawodowy podrywacz wygląda, jak go określiła jedna z bohaterek, jak z photoshopa, ale do Drivera się nie umywa. Miło się też patrzy na wielkooką Emmę Stone (fantastyczna Skeeter w 'Służących') i Steve'a Carella, który szczęśliwie z rozmemłanego przyzwoitego faceta zmienia się w dobrze ubranego i ostrzyżonego, ale nadal przyzwoitego faceta. Zdecydowanie chętnie wrócę za jakiś czas do tego filmu.
czwartek, 29 grudnia 2011
Drive
Lista moich filmowych idoli właśnie się wydłużyła. Gdybym była o połowę młodsza, plakat z Ryanem już by wisiał nad moim łóżkiem. Postać, w którą się wciela, uwodzi kobiece serca bez pudła. Bynajmniej nie urodą, chociaż ku mojemu zaskoczeniu całkiem przystojny z niego facet, ale rozbrajającym uśmiechem, opanowaniem, bijącym od niego spokojem, czułością, z jaką zajmuje się nie swoim dzieckiem, a przede wszystkim brakiem nachalności i wyczuciem, z jakim wchodzi w relację z kobietą, która mu się podoba. Długo mogłabym się nad jego atrakcyjnością rozwodzić. Co jeszcze mi się w tym filmie podobało: muzyka, bohaterowie wyglądający i żyjący jak przeciętni ludzi, tempo akcji, sceny pościgów, a przede wszystkim treściwe dialogi i oszczędność padających w tym nieszczególnie krótkim obrazie słów.
środa, 28 grudnia 2011
Kości
Babu pierwszy raz naprawdę zagrał dziś z nami w kości. Tysiąca (zwanego u nas wydziałem pościgowym) co prawda nie wygrał, ale dorysował sobie na pocieszenie koronę. A partyjka pokera pozostała niedokończona, bo już nam wszystkim zabrakło cierpliwości.
Consuelo
Śniło mi się dziś, że bylam w mieście, które nazywało się Consuelo - Nowe Miasto Konsumenckie. To chyba za sprawą ostatniej książki Houellebecqa, którą właśnie czytam. Z całego snu pamiętam tylko to jedno.
wtorek, 27 grudnia 2011
Midnight in Paris
Lekka i przyjemna komedia, po której ma się ochotę jeśli nie zamieszkać w Paryżu, to chociaż spędzić tam kilka dni. Pobyt amerykańskich narzeczonych we Francji jest tylko pretekstem, by przenieść się w magiczne lata dwudzieste i poznać Hemingwaya, Fitzgeraldów czy Picassa. Salvador Dali owładnięty wizją nosorożca na długo pozostanie mi w pamięci. Muszę przyznać, że bardzo podobają mi się europejskie filmy Woodego Allena. Zwłaszcza że on sam pojawia się w nich tylko za kamerą. Póki co 'Vicky Cristina Barcelona' jest nie do pobicia, ale kto wie, już niedługo kolejny film z Penelope Cruz rozgrywający się w Rzymie...
Perfume: The Story of a Murderer
Przepiękna adaptacja porywającej powieści Patricka Suskinda. Nie wiem, dlaczego tak długo zwlekałam z jej obejrzeniem. Ben Whishaw natchniony niemniej niż jako John Keats w 'Bright Star'. Fantastyczne zdjęcia i mroczny klimat mimo zapierających dech w piersi plenerów. I co najważniejsze, stale utrzymujące się napięcie i mocny finał, który przecież nie powinien być zaskoczeniem, jeśli zna się pierwowzór historii niezwykle utalentowanego perfumiarza tworzącego przerażające dzieło: zapach wydestylowny z dziewiczych ciał pięknych kobiet.
I Love You Phillip Morris
Przewrotna i autentycznie śmieszna komedia z fenomenalnym w roli patologicznego kłamcy i niestrudzonego spekulanta Jimem Carreyem. Pomimo tego, że główny bohater klikakrotnie ostrzega widzów o swych skłonnościach do mijania się z prawdą, co najmniej raz można dać sie nabrać na jego przekręty. Historia analogiczna do tej z 'Catch Me If You Can', gdzie w rolę genialnego fałszerza wcielił się Leonardo DiCaprio. Obie oparte na faktach. Tu wisienką na torcie jest Ewan McGregor w roli blond laluni przewracającej błękitnymi oczętami. Już dla tego tylko widoku warto ten film obejrzeć.
Mantra
Święta okazały się inspirujące. Mam mantrę do powtarzania przez cały 2012 rok:
Konieczne jest wiedzieć, co się mówi, niekonieczne - mówić, co się wie.
W sam raz dla takiej pleciugi jak ja.
Konieczne jest wiedzieć, co się mówi, niekonieczne - mówić, co się wie.
W sam raz dla takiej pleciugi jak ja.
sobota, 24 grudnia 2011
piątek, 23 grudnia 2011
Zen
W domu pachnie wigilijnym kompotem, a ja popijam suszone figi różowym carlo rossi i upajam się widokiem przygotowanych na jutro prezentów.
Mankell cz.3
To najdłuższe z opowiadań. Doskonale wprowadzające w klimat serii powieści Mankella. Równolegle do drobiazgowego i przeciągającego się śledztwa najwięcej uwagi poświęcono tu Rydbergowi, którego do końca życia Wallander będzie uważał za swojego mistrza i przyjaciela, oraz ojcu Kurta, z którym niespodziewanie dla niego samego przyjdzie mu zacieśniać ich pogmatwane relacje. Obaj bliscy naszemu detektywowi mężczyźni walczą z chorobą, jeden jest u jej kresu i zmaga się z ogromnym bólem fizycznym, drugi jznajduje się na początku tej długiej drogi. Tym co ich łączy jest doskwierająca również Wallanderowi samotność. Żaden jednak nie potrafi znaleźć na nią skutecznego sposobu.
czwartek, 22 grudnia 2011
Magiczne Drzewo
Po dwóch dniach w przedszkolu i trzech w pracy jesteśmy z powrotem w domowych pieleszach. Babu ma anginę. Urozmaicamy sobie czas najlepiej jak umiemy. Dobrym filmem trudno pogardzić. A 'Magiczne Drzewo' to bardzo atrakcyjna propozycja dla widza w każdym wieku. Niebanalna historia, sympatyczne dzieciaki i solidna porcja magii.
środa, 21 grudnia 2011
Mankell cz.2
Wallander mieszka już w Ystad. Ale jego żona i córka coraz bardziej się od niego oddalają. Relacje z ojcem również nie należą do najłatwiejszych. Praca wydaje się być ostatnią deską ratunku, lecz nie przynosi ukojenia. Obserwacja zmian zachodzących w szwedzkim społeczeństwie przygnębia Kurta nie mniej niż jego życie prywatne czy myśl, że na starość może się stać podobny do zdziwaczałego ojca. Depresja nadciąga nieubłaganie jak majacząca na horyzoncie deszczowa chmura.
wtorek, 20 grudnia 2011
Mankell cz.1
Wydawało mi się, że serię Mankella o melancholijnie usposobionym policjancie z Ystad znam na wylot. A tu niespodzianka. Dwa opowiadania zdradzające kulisy początków kariery i małżeństwa Wallandera. I o ile mój ulubiony bohater w pracy zawsze wykazywał się błyskotliwością i szóstym zmysłem, o tyle w sprawach sercowych zabrakło mu intuicji. Trochę smutny to wątek, ale znając całą historię życia Kurta, trudno spodziewać się czegoś innego. W końcu i do niego szczęście się uśmiechnie, ale nie będę wybiegać w przyszłość, kiedy nareszcie historia sięgnęła tak głęboko w nieznaną mi jeszcze przeszłość.
Beginners
Spokojny, nastrojowy film o tym, że udane i spełnione życie wymaga odwagi otworzenia się na innych ludzi, zaufania im, szczerego przyznania się przed sobą i innymi, czego się naprawdę chce, a przede wszystkim odrobiny optymizmu i wiary w to, że coś się nam w końcu może udać. Ewan McGregor jest moim idolem od czasów 'Trainspotting' z 1996 roku, kiedy to jeszcze chodziło się do kina Atom czy Pałacyk, więc z tym większą przyjemnością przeżywałam rozterki tytułowych bohaterów. A przy okazji znalazłam w sieci informację, że w roku 1965 działało we Wrocławiu 31 kin! W dobie multipleksów aż trudno w to uwierzyć.
sobota, 17 grudnia 2011
piątek, 16 grudnia 2011
Eduardo Mendoza
To jedna z tych książek, po które można sięgać co kilka lat (lub częściej, jeśli komuś nie przeszkada, że dokładnie pamięta fabułę, czy też nigdy nie zapomina tego, co czytał) zawsze będąc pewnym efektu. W moim przypadku jest on murowany: czkawka ze śmiechu. Narratorem i tytułowym bohaterem tego kryminału na opak jest człowiek tyleż elokwentny, wytworny (w każdym razie we własnym przekonaniu), gadatliwy, co nieprzewidywalny i pełen sprzeczności, a świat, w którym przyjdzie mu się zmierzyć ze swym przeznaczeniem, to barcelońska sceneria z pogranicza snu zamieszkana przez wielce osobliwe i charakterystyczne indywidua, które łączy niekończąca się seria najdziwniejszych przypadków i splotów okoliczności. Lektura obowiązkowa.
Wyspa Dinozaura
Dinozaury w natarciu od kilku tygodni. Szaleństo narastało stopniowo, ale od kiedy Babu dostał mapę prehistorycznego świata, z gadami się budzimy i z nimi zasypiamy. Wszystkie książki na ten temat leżą przy łóżku, figurki dinusiów pogrupowane gatunkowo, a ja już coraz sprawniej radzę sobie z wymową z językłamiących nazw. Na film Spielberga chyba jednak za wsześnie. W każdym razie ja nie jestem jeszcze na to gotowa. W końcu dopiero co przestały mnie straszyć z ekranu afrykańskie drapieżniki rozszarpujące swoje ofiary. Póki co oglądamy przesłodką animację dla najmłodszych.
czwartek, 15 grudnia 2011
Zakładki do książek
Babu przygotował świąteczne prezenty dla wszystkich w Bolesławcu.
Zakładki do książek.
Najlepsze są podpisy. Od lewej:
Flaming chce dolecieć do słońca.
Cętki niebieskie i pomarańczowe czymś się różnią.
Bocian czarny łowi sobie żaby.
Dwie mewy na wodzie.
Dwa węże chciały zobaczyć, kto szybciej dojdzie do drzewa.
środa, 14 grudnia 2011
Życie. Instrukcja obsługi
Na fali fascynacji Perecem sięgnęłam po jego najbardziej znaną książkę i znudzona poddałam się już po stu stronach. Entuzjastyczne recenzje zupełnie nie przystają do tego, z czym przyszło mi się zmierzyć. Nie wątpię, że jest to proza eksperymentalna i ambitna, ale w moim odczuciu to trochę za mało, żeby przez nią brnąć dławiąc ziewanie i nie mogąc się doczekać końca. Czas chyba na jakiegoś pewniaka gwarantującego odzyskanie humoru.
wtorek, 13 grudnia 2011
Pierniczki
Kartki wysłane, choinka ubrana, pierniczki upieczone.
Przepis z 'Palce lizać':
Składniki:
125 g miękkiego masła
1/2 szkl. brązowego cukru
1/2 szkl. płynnego miodu
2 i 1/2 szkl. mąki pszennej
1 łyżeczka mielonego imbiru
1 łyżeczka cynamonu
1 łyżeczka sody oczyszczonej
125 g miękkiego masła
1/2 szkl. brązowego cukru
1/2 szkl. płynnego miodu
2 i 1/2 szkl. mąki pszennej
1 łyżeczka mielonego imbiru
1 łyżeczka cynamonu
1 łyżeczka sody oczyszczonej
Masło z cukrem utrzyj mikserem na puszysty krem. Dodaj pozostałe składniki i zagnieć ciasto. Jeśli jest bardzo klejące, dosyp więcej mąki. Gotowe ciasto zawiń w folię spożywczą i włóż do lodówki na 30 minut. Ciasto cienko rozwałkuj na stolnicy (2-3 mm), w razie potrzeby podsypując mąką. Foremkami wytnij pierniczki. Jeżeli mają zawisnąć na choince, pamiętaj o zrobieniu dziurki. Pierniczki ułóż na blachach wyłożonych papierem do pieczenia i wstaw do piekarnika nagrzanego do temp. 180 st. C. Piecz 8-10 minut, aż będą złocistobrązowe. Po wyjęciu z pieca pierniczki są miękkie - twardnieją w miarę stygnięcia. Wystudzone pierniczki można lukrować i ozdabiać.
Przechowuj w zamkniętej puszce, te przeznaczone do zjedzenia polukruj przed podaniem - wtedy będą chrupiące.
poniedziałek, 12 grudnia 2011
niedziela, 11 grudnia 2011
Boardwalk Empire
Przepis na udany wieczór w naszym wydaniu: kanapa, orzeszki, sery i wszelkie inne przekąski, cappucino/whisky/pigwówka/piwo/wino (niekoniecznie wszystko na raz) i maraton z ulubionym serialem. Teraz na topie druga seria 'Zakazanego imperium'. Uroczy brzydal i szczwany przestępca o złotym sercu w jednej osobie (genialny Steve Buscemi), szereg zaskakujących postaci, co odcinek niespodzianki i zwroty akcji, a wszystko w czasach prohibicji, zanim jeszcze Al Capone stał się wielkim bossem. Dziś maratonu część druga.
Sindbad Żeglarz
Komiks dla najmłodszych przygodożerców. Z wyprawy na wyprawę opowieści stają się coraz barwniejsze i bardziej niesamowite, a napotykane przez Sindbada potwory są coraz straszniejsze. Szata graficzna rozśmiesza młodszych i starszych. Bastek (na bezdechu) nie mógł się od tej książki odkleić. A na koniec wyraził zdziwienie, że Sindbad jednak przeżył, skoro wszyscy jego przyjaciele jeden po drugim tracili życie.
Georges Perec
"O sztuce oraz sposobach usidlenia kierownika działu w celu upomnienia się o podwyżkę" jest jednym długaśnym zdaniem zawierającym historię kariery (czy może raczej jej braku) człowieka marzącego o zmianie wysokości swego uposażenia. A wszystko bez jednago znaku interpunkcyjnego! Czyta się na jednym oddechu, ale wbrew pozorom ciężko poradzić sobie z tą lekturą za jednym zamachem. I chociaż boki można zrywać ze śmiechu, i tropić fantastyczne synonimy i naprzeminnie używane omówienia, gdzieś na skarju świadomości czai się myśl, że takie uwikłanie to nie tylko wytwór wyobraźni Pereca.
sobota, 10 grudnia 2011
The Help
Książka Kathryn Stockett była genialna, ale film Tate Taylor wcale jej nie ustępuje. Jasne, niektóre wątki pominięto, ale przecież nie o to chodzi, żeby słowo w słowo kopiować pierwowzór. Trudny i niewesoły kawałek historii jest tu opowiedziany w ciepły, optymistyczny i pełen humoru sposób. Obsada aktorska zasługuje na owację na stojąco. Tempo akcji nie pozwala oderwać oczu od ekranu. A co najważniejsze, happy end nie ma tu nic wspólnego z mdłym cukierkiem, ale jest kolejnym mocnym potrójnym zwrotem akcji, bo dla każdej z bohaterek to dopiero początek życiowych zmian.
Śnieg
Babu chory (zapalenie gardła), a za oknem pierwszy śnieg tej zimy. Co prawda z deszczem i tylko przez dziesięć minut, ale nadzieja na białe święta wraca.
środa, 7 grudnia 2011
Aga Zaryan. Synagoga. Włodkowica
Uczucia po wczorajszym występie Agi Zaryan miałam mieszane i nic się przez noc nie wyklarowało. Z jednej strony żal mi było, że brak rozeznania, słoniowe ucho, czy jakkolwiek tego nie nazwać, nie pozwolił mi w pełni docenić wirtuozerii prezentowanych utworów, ale tak to już jest, kiedy dyletant porywa się na wysmakowany koncert jazzowy. Z drugiej zaś strony ogarnęła mnie euforyczna radość, że jednak brałam udział w tym wydarzeniu, bo pierwszy raz mogłam podziwiać odnowioną Synagogę po Białym Bocianem, a znaczna część aranżacji bardzo mi się podobała. Aga Zaryan jest zdecydowanie zwierzęciem estradowym. Kiedy podryguje, tańczy i dyryguje, można odnieść wrażenie, że muzyka bierze jej ciało i duszę we władanie absolutne. I jeszcze ta jej pełna ekspresji twarz i zniewalający uśmiech! A wisienką na torcie było wspólne całą widownią odśpiewanie utworu 'To jedno'. Doprawdy nie mogę sobie darować, że płytę "Picking Up the Pieces' odkryłam, kiedy było już za późno na promujący ją koncert.
Moim prywatnym olśnieniem wczorajszego wieczora okazała się natomiast odnowiona ulica Włodkowica. W pierwszej chwili, kiedy znalazłam się na niej po koncercie, przez dłuższą chwilę nie mogłam się zorientować, gdzie jestem. Wieki tamtędy nie chodziłam, bo od kiedy deptak przy fosie stał się jedną z moich ulubionych tras (poniedziałkowa na jogę), nie schodziłam z utartego szlaku. Tak więc nie mogłam uwierzyć własnym oczom widząc mnogość hoteli, restauracji, świątecznych i nie tylko iluminacji, które przemieniły Włodkowica w jeden z piękniejszych zaułków Wrocławia.
wtorek, 6 grudnia 2011
Jarmark. Aromatycznie
Hulający po uliczkach wokół rynku wiatr nie miał dziś szans przebić się przez tłum na Jarmarku. Kiedy tylko wtopiłam się w morze ludzi, momentalnie zrobiło się ciepło i przytulnie. I niesiona rytmiczną falą wędrowałam od jednego pachnącego stoiska do drugiego. Gofry, bigos, barszcz, kiełbaski, grzaniec, goździki, sama nie wiem, co jeszcze. Trudno było mi sięgnąć wzrokiem do straganów, ale za to uczta dla nosa niezapomniana. A kiedy dotarłam do choinki, okazało się, że w końcu się świeci i wydaje się jeszcze bardziej okazała niż w zeszłym roku.
poniedziałek, 5 grudnia 2011
Lessing cz.4
To jest silniejsze ode mnie. W bibliotece staram się już unikać półki z Lessing, ale coś mnie nieodparcie do niej przyciąga. A po zachłannej lekturze potrzebuję kilku dni na odchorowanie. Tom opowiadań "Mężczyzna i dwie kobiety" nie zrobił na mnie wrażenia, przekartkowałam go jedynie. Natomiast "Szczelina" to kolejna książka, która porywa swoją brutalnością, bezpośredniością, bezkompromisowością. Szczególnie mocny jest początek. A całość to tak naprawdę nowa wersja 'Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus'. Tyle że tu nie znajdziemy recepty na porozumienie, ba, dosadnie zostaje nam uświadomione, że nie ma szans na zrozumienie drugiej płci, bo różnice w postrzeganiu świata i reakcjach na codzienne zdarzenia są głębsze niż Rów Mariański.
niedziela, 4 grudnia 2011
99
Umiętności matematyczne mojego syna rosną z każdym dniem. Ostatnio z szelmowskim uśmiechem doliczył się do dramatycznych osiemdziesięciu dziewięciu, chociaż oboje z Maćkiem doskonale wiemy, że on wie, co dalej. Ale że on wie, co my wiemy o nim, tu ciąg się urywa.
Dziś, kiedy rano za bardzo zaczął dokazywać, podstępnie zapytałam, do ilu tym razem uda mu się policzyć. Dwie minuty oddechu dla rodziców. I wynik bez niespodzianki. Dziewięćdziesiąt dziewięć. I tyle;)
Dziś, kiedy rano za bardzo zaczął dokazywać, podstępnie zapytałam, do ilu tym razem uda mu się policzyć. Dwie minuty oddechu dla rodziców. I wynik bez niespodzianki. Dziewięćdziesiąt dziewięć. I tyle;)
sobota, 3 grudnia 2011
ABC
Fascynacja literkami sięga zenitu. Bastek wyręcza mnie w sporządzaniu każdej listy, jaką przyjdzie mi do głowy przygotować. Wymyśla własne notatki. Pasjami gra w literkowe memory. Samodzielnie pisze 'tata', 'mama' i 'Babu' na kompie w wordzie. Studiuje grzbiety książek. Próbuje literować i sylabizować wyrazy. A przede wszystkim od rana do wieczora skanduje alfabet (zachowując poprawność tak do połowy długości), także po angielsku, bowiem 'Literkowe Chochliki' na Mini-Mini ogląda prawie codziennie.
piątek, 2 grudnia 2011
Cartoons
Okazało się, że Bastek bez mrugnięcia okiem ogląda nie tylko Toma i Jerry'ego, ale nawet thrillerowatego Scooby Doo! A jeszcze do niedawna na widok pościgu za biedną myszką uciekał do przedpokoju przerażony, że kotkowi uda się zrobić jej coś złego, jeśli ją tylko złapie. Pod warunkiem oczywiście, że była to kreskówka. Bo filmy dokumentalne to dla Babu zupełnie inna kategoria, a pokazywane w nich udane polowania mogą przecież wystraszyć tylko mamę!
czwartek, 1 grudnia 2011
Jarmark. Mikołaje
Dziś na jarmarku zatrzęsienie mikołajów. Przemieszczali się kilkunastoosobowym stadem pobrzękując dzwonkami, częstując cukierkami i wznosząc zabawne okrzyki. Uśmiech na twarzach przechodniów zakwitał momentalnie.
Mina mi jednak zrzedła, kiedy zobaczyłam, jak wielka koparka obraca Kalogródek w górę kamieni. Ileż egzaminów tam oblewaliśmy na studiach!
P.S. A choinka na rynku nadal nieoświetlona.
Mina mi jednak zrzedła, kiedy zobaczyłam, jak wielka koparka obraca Kalogródek w górę kamieni. Ileż egzaminów tam oblewaliśmy na studiach!
P.S. A choinka na rynku nadal nieoświetlona.
Subskrybuj:
Posty (Atom)