środa, 7 grudnia 2011
Aga Zaryan. Synagoga. Włodkowica
Uczucia po wczorajszym występie Agi Zaryan miałam mieszane i nic się przez noc nie wyklarowało. Z jednej strony żal mi było, że brak rozeznania, słoniowe ucho, czy jakkolwiek tego nie nazwać, nie pozwolił mi w pełni docenić wirtuozerii prezentowanych utworów, ale tak to już jest, kiedy dyletant porywa się na wysmakowany koncert jazzowy. Z drugiej zaś strony ogarnęła mnie euforyczna radość, że jednak brałam udział w tym wydarzeniu, bo pierwszy raz mogłam podziwiać odnowioną Synagogę po Białym Bocianem, a znaczna część aranżacji bardzo mi się podobała. Aga Zaryan jest zdecydowanie zwierzęciem estradowym. Kiedy podryguje, tańczy i dyryguje, można odnieść wrażenie, że muzyka bierze jej ciało i duszę we władanie absolutne. I jeszcze ta jej pełna ekspresji twarz i zniewalający uśmiech! A wisienką na torcie było wspólne całą widownią odśpiewanie utworu 'To jedno'. Doprawdy nie mogę sobie darować, że płytę "Picking Up the Pieces' odkryłam, kiedy było już za późno na promujący ją koncert.
Moim prywatnym olśnieniem wczorajszego wieczora okazała się natomiast odnowiona ulica Włodkowica. W pierwszej chwili, kiedy znalazłam się na niej po koncercie, przez dłuższą chwilę nie mogłam się zorientować, gdzie jestem. Wieki tamtędy nie chodziłam, bo od kiedy deptak przy fosie stał się jedną z moich ulubionych tras (poniedziałkowa na jogę), nie schodziłam z utartego szlaku. Tak więc nie mogłam uwierzyć własnym oczom widząc mnogość hoteli, restauracji, świątecznych i nie tylko iluminacji, które przemieniły Włodkowica w jeden z piękniejszych zaułków Wrocławia.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz