Lista moich filmowych idoli właśnie się wydłużyła. Gdybym była o połowę młodsza, plakat z Ryanem już by wisiał nad moim łóżkiem. Postać, w którą się wciela, uwodzi kobiece serca bez pudła. Bynajmniej nie urodą, chociaż ku mojemu zaskoczeniu całkiem przystojny z niego facet, ale rozbrajającym uśmiechem, opanowaniem, bijącym od niego spokojem, czułością, z jaką zajmuje się nie swoim dzieckiem, a przede wszystkim brakiem nachalności i wyczuciem, z jakim wchodzi w relację z kobietą, która mu się podoba. Długo mogłabym się nad jego atrakcyjnością rozwodzić. Co jeszcze mi się w tym filmie podobało: muzyka, bohaterowie wyglądający i żyjący jak przeciętni ludzi, tempo akcji, sceny pościgów, a przede wszystkim treściwe dialogi i oszczędność padających w tym nieszczególnie krótkim obrazie słów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz