piątek, 16 grudnia 2011
Eduardo Mendoza
To jedna z tych książek, po które można sięgać co kilka lat (lub częściej, jeśli komuś nie przeszkada, że dokładnie pamięta fabułę, czy też nigdy nie zapomina tego, co czytał) zawsze będąc pewnym efektu. W moim przypadku jest on murowany: czkawka ze śmiechu. Narratorem i tytułowym bohaterem tego kryminału na opak jest człowiek tyleż elokwentny, wytworny (w każdym razie we własnym przekonaniu), gadatliwy, co nieprzewidywalny i pełen sprzeczności, a świat, w którym przyjdzie mu się zmierzyć ze swym przeznaczeniem, to barcelońska sceneria z pogranicza snu zamieszkana przez wielce osobliwe i charakterystyczne indywidua, które łączy niekończąca się seria najdziwniejszych przypadków i splotów okoliczności. Lektura obowiązkowa.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz