Hulający po uliczkach wokół rynku wiatr nie miał dziś szans przebić się przez tłum na Jarmarku. Kiedy tylko wtopiłam się w morze ludzi, momentalnie zrobiło się ciepło i przytulnie. I niesiona rytmiczną falą wędrowałam od jednego pachnącego stoiska do drugiego. Gofry, bigos, barszcz, kiełbaski, grzaniec, goździki, sama nie wiem, co jeszcze. Trudno było mi sięgnąć wzrokiem do straganów, ale za to uczta dla nosa niezapomniana. A kiedy dotarłam do choinki, okazało się, że w końcu się świeci i wydaje się jeszcze bardziej okazała niż w zeszłym roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz