Pierwszego bałwana tej zimy Babuś ulepił wczoraj z babcią Hanią. Drugiego dziś ze mną. Ale nie przetrwał bombardowania śnieżkami (bałwan, rzecz jasna, choć Bambulkowi też się ode mnie nieźle oberwało, haha). Właściwie nie przeżył walki wręcz z szalejącym pięciolatkiem, który biorąc zamach, bu rzucić śniegową kulką, znienacka zapodał mu lewego sierpowego. Glębę zaliczyli obaj. A potem mały ogłosił się królem północy i zbudowaliśmy dla niego igloo. Z tak mokrego śniegu dałoby się wyczarować wszystko. Jeśli w nocy przymrozi, może jutro znowu pobawimy się w tej chatynce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz