Prawie roczna przerwa w zaczytywaniu się kolejnymi części kryminalnej sagi Lackberg wyszła mi na dobre. Jeśli dobrze pamiętam, od 'Kamieniarza' odszyfrowanie zagadek szło mi coraz lepiej. I o ile na początku mile łechtało to moją próżność, o tyle na dłuższą metę okazało się irytujące. Szczęśliwie wszystko wróciło do pożądanej normy. 'Syrenki' nie udało mi się rozgryźć do samego końca. Moja teoria okazała się nietrafiona, chociaż co do kilku wątków przeczucie mnie nie myliło. Tak więc sama lektura była czystą przyjemnością. Zaś dramatyczne zakończenie popchnęło mnie (bez podejmowania nawet próby zrobienia sobie przerwy na oddech) ku 'Latarnikowi'.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz