poniedziałek, 2 stycznia 2012

Moneyball

Obejrzałam ten film zaciekawiona recenzją w gazecie (główny wątek: jak matematyka zawładnęła boiskiem oraz bon moty słynnego menedżera). No i też ze względu na Brada Pitta, przyznaję. I w sumie nie mogę powiedzieć, że się zawiodłam. Niewątpliwie temat jest ciekawy, przemiany w świecie baseballu zaskakujące zwłaszcza dla totalnego laika, do obsady trudno się przyczepić (brawa dla Jonaha Hilla grającego speca od komputerowej analizy zawodników). Ale okazało się, że ten film tak naprawdę opowiada o czymś innym - pokazuje bowiem niezłomność człowieka, który owładnięty szaloną, zdawałoby się, ideą gotów jest walczyć z całym światem, by przekonać go swoich racji. I chociaż cały czas chodzi o spektakularne zwycięstwo w finalowych rozgrywkach, w kulminacyjnym momencie wychodzi na jaw, że panem racjonalnym kierują jednak porywy serca, bo ukochanego, ale biedniutkiego, klubu nie potrafi opuścić nawet dla kilkunastomilinowego kontraktu i stuprocentowo pewnej wygranej pod innymi barwami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz