6:00 Grzejąc w kuchni wodę na herbatę zatrzymuję się przy oknie i upajam widokiem bajecznie prószącego śniegu i puszystego dywanu zalegającego na chodnikach i trawnikach.
7:00 Droga do przedszkola i pracy przez szarą breję po kostki. Wiart zacina prosto w twarz lodowatym niby śniegiem. Naciągam czapkę na oczy.
8:00 Szczyt Sky Towera ginie w chmurach. Miasto tonie w zadymce. Znowu jest przytulnie, biało i uroczo. Urodę zimowego pejzażu umiem docenić dziś tylko zza szyby.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz