
sobota, 31 grudnia 2011
Blue Valentine

Muzeum ptaków
Wczoraj przerobiłam z Babusiem wszystkie zabawy, w których zwykle uczestniczy Maciek. Zaczęło się od sklepu (szczęśliwie udało mi się wynegocjować rolę sprzedawcy), potem policjanci i złodzieje (czyli jeżdżenie motorami po kuchennym blacie - inwencji wystarcza mi tu na jakieś dwie minuty, ale Babulowi to nie przeszkadza), wreszcie szachy i gra w piłkę. Komentarz mam jeden: szacun dla mojego męża, że mu się to nie nudzi i potrafi się szczerze w te rozrywki zaangażować. Dziś postanowiłam przejąć inicjatywę i wymyśliłam stworzenie muzeum ptaków. Razem wykonaliśmy mapę, a następnie Bambuś zajął się przygotowywaniem ekspozycji. Pochłonęło go to całkowicie. Na koniec oprowadziliśmy jednoosobową wycieczkę ( w tej roli tata) przygotowaną wcześniej trasą. I tak miło i spokojnie upłynęło nam całe popołudnie.
piątek, 30 grudnia 2011
Crazy, Stupid, Love

czwartek, 29 grudnia 2011
Drive

środa, 28 grudnia 2011
Kości
Babu pierwszy raz naprawdę zagrał dziś z nami w kości. Tysiąca (zwanego u nas wydziałem pościgowym) co prawda nie wygrał, ale dorysował sobie na pocieszenie koronę. A partyjka pokera pozostała niedokończona, bo już nam wszystkim zabrakło cierpliwości.
Consuelo
Śniło mi się dziś, że bylam w mieście, które nazywało się Consuelo - Nowe Miasto Konsumenckie. To chyba za sprawą ostatniej książki Houellebecqa, którą właśnie czytam. Z całego snu pamiętam tylko to jedno.
wtorek, 27 grudnia 2011
Midnight in Paris

Perfume: The Story of a Murderer

I Love You Phillip Morris

Mantra
Święta okazały się inspirujące. Mam mantrę do powtarzania przez cały 2012 rok:
Konieczne jest wiedzieć, co się mówi, niekonieczne - mówić, co się wie.
W sam raz dla takiej pleciugi jak ja.
Konieczne jest wiedzieć, co się mówi, niekonieczne - mówić, co się wie.
W sam raz dla takiej pleciugi jak ja.
sobota, 24 grudnia 2011
piątek, 23 grudnia 2011
Zen
W domu pachnie wigilijnym kompotem, a ja popijam suszone figi różowym carlo rossi i upajam się widokiem przygotowanych na jutro prezentów.
Mankell cz.3

czwartek, 22 grudnia 2011
Magiczne Drzewo
Po dwóch dniach w przedszkolu i trzech w pracy jesteśmy z powrotem w domowych pieleszach. Babu ma anginę. Urozmaicamy sobie czas najlepiej jak umiemy. Dobrym filmem trudno pogardzić. A 'Magiczne Drzewo' to bardzo atrakcyjna propozycja dla widza w każdym wieku. Niebanalna historia, sympatyczne dzieciaki i solidna porcja magii.
środa, 21 grudnia 2011
Mankell cz.2

wtorek, 20 grudnia 2011
Mankell cz.1

Beginners

sobota, 17 grudnia 2011
piątek, 16 grudnia 2011
Eduardo Mendoza
To jedna z tych książek, po które można sięgać co kilka lat (lub częściej, jeśli komuś nie przeszkada, że dokładnie pamięta fabułę, czy też nigdy nie zapomina tego, co czytał) zawsze będąc pewnym efektu. W moim przypadku jest on murowany: czkawka ze śmiechu. Narratorem i tytułowym bohaterem tego kryminału na opak jest człowiek tyleż elokwentny, wytworny (w każdym razie we własnym przekonaniu), gadatliwy, co nieprzewidywalny i pełen sprzeczności, a świat, w którym przyjdzie mu się zmierzyć ze swym przeznaczeniem, to barcelońska sceneria z pogranicza snu zamieszkana przez wielce osobliwe i charakterystyczne indywidua, które łączy niekończąca się seria najdziwniejszych przypadków i splotów okoliczności. Lektura obowiązkowa.
Wyspa Dinozaura
Dinozaury w natarciu od kilku tygodni. Szaleństo narastało stopniowo, ale od kiedy Babu dostał mapę prehistorycznego świata, z gadami się budzimy i z nimi zasypiamy. Wszystkie książki na ten temat leżą przy łóżku, figurki dinusiów pogrupowane gatunkowo, a ja już coraz sprawniej radzę sobie z wymową z językłamiących nazw. Na film Spielberga chyba jednak za wsześnie. W każdym razie ja nie jestem jeszcze na to gotowa. W końcu dopiero co przestały mnie straszyć z ekranu afrykańskie drapieżniki rozszarpujące swoje ofiary. Póki co oglądamy przesłodką animację dla najmłodszych.
czwartek, 15 grudnia 2011
Zakładki do książek
Babu przygotował świąteczne prezenty dla wszystkich w Bolesławcu.
Zakładki do książek.
Najlepsze są podpisy. Od lewej:
Flaming chce dolecieć do słońca.
Cętki niebieskie i pomarańczowe czymś się różnią.
Bocian czarny łowi sobie żaby.
Dwie mewy na wodzie.
Dwa węże chciały zobaczyć, kto szybciej dojdzie do drzewa.
środa, 14 grudnia 2011
Życie. Instrukcja obsługi
Na fali fascynacji Perecem sięgnęłam po jego najbardziej znaną książkę i znudzona poddałam się już po stu stronach. Entuzjastyczne recenzje zupełnie nie przystają do tego, z czym przyszło mi się zmierzyć. Nie wątpię, że jest to proza eksperymentalna i ambitna, ale w moim odczuciu to trochę za mało, żeby przez nią brnąć dławiąc ziewanie i nie mogąc się doczekać końca. Czas chyba na jakiegoś pewniaka gwarantującego odzyskanie humoru.
wtorek, 13 grudnia 2011
Pierniczki
Kartki wysłane, choinka ubrana, pierniczki upieczone.
Przepis z 'Palce lizać':
Składniki:
125 g miękkiego masła
1/2 szkl. brązowego cukru
1/2 szkl. płynnego miodu
2 i 1/2 szkl. mąki pszennej
1 łyżeczka mielonego imbiru
1 łyżeczka cynamonu
1 łyżeczka sody oczyszczonej
125 g miękkiego masła
1/2 szkl. brązowego cukru
1/2 szkl. płynnego miodu
2 i 1/2 szkl. mąki pszennej
1 łyżeczka mielonego imbiru
1 łyżeczka cynamonu
1 łyżeczka sody oczyszczonej
Masło z cukrem utrzyj mikserem na puszysty krem. Dodaj pozostałe składniki i zagnieć ciasto. Jeśli jest bardzo klejące, dosyp więcej mąki. Gotowe ciasto zawiń w folię spożywczą i włóż do lodówki na 30 minut. Ciasto cienko rozwałkuj na stolnicy (2-3 mm), w razie potrzeby podsypując mąką. Foremkami wytnij pierniczki. Jeżeli mają zawisnąć na choince, pamiętaj o zrobieniu dziurki. Pierniczki ułóż na blachach wyłożonych papierem do pieczenia i wstaw do piekarnika nagrzanego do temp. 180 st. C. Piecz 8-10 minut, aż będą złocistobrązowe. Po wyjęciu z pieca pierniczki są miękkie - twardnieją w miarę stygnięcia. Wystudzone pierniczki można lukrować i ozdabiać.
Przechowuj w zamkniętej puszce, te przeznaczone do zjedzenia polukruj przed podaniem - wtedy będą chrupiące.
poniedziałek, 12 grudnia 2011
niedziela, 11 grudnia 2011
Boardwalk Empire

Sindbad Żeglarz
Komiks dla najmłodszych przygodożerców. Z wyprawy na wyprawę opowieści stają się coraz barwniejsze i bardziej niesamowite, a napotykane przez Sindbada potwory są coraz straszniejsze. Szata graficzna rozśmiesza młodszych i starszych. Bastek (na bezdechu) nie mógł się od tej książki odkleić. A na koniec wyraził zdziwienie, że Sindbad jednak przeżył, skoro wszyscy jego przyjaciele jeden po drugim tracili życie.
Georges Perec
"O sztuce oraz sposobach usidlenia kierownika działu w celu upomnienia się o podwyżkę" jest jednym długaśnym zdaniem zawierającym historię kariery (czy może raczej jej braku) człowieka marzącego o zmianie wysokości swego uposażenia. A wszystko bez jednago znaku interpunkcyjnego! Czyta się na jednym oddechu, ale wbrew pozorom ciężko poradzić sobie z tą lekturą za jednym zamachem. I chociaż boki można zrywać ze śmiechu, i tropić fantastyczne synonimy i naprzeminnie używane omówienia, gdzieś na skarju świadomości czai się myśl, że takie uwikłanie to nie tylko wytwór wyobraźni Pereca.
sobota, 10 grudnia 2011
The Help

Śnieg
Babu chory (zapalenie gardła), a za oknem pierwszy śnieg tej zimy. Co prawda z deszczem i tylko przez dziesięć minut, ale nadzieja na białe święta wraca.
środa, 7 grudnia 2011
Aga Zaryan. Synagoga. Włodkowica
Uczucia po wczorajszym występie Agi Zaryan miałam mieszane i nic się przez noc nie wyklarowało. Z jednej strony żal mi było, że brak rozeznania, słoniowe ucho, czy jakkolwiek tego nie nazwać, nie pozwolił mi w pełni docenić wirtuozerii prezentowanych utworów, ale tak to już jest, kiedy dyletant porywa się na wysmakowany koncert jazzowy. Z drugiej zaś strony ogarnęła mnie euforyczna radość, że jednak brałam udział w tym wydarzeniu, bo pierwszy raz mogłam podziwiać odnowioną Synagogę po Białym Bocianem, a znaczna część aranżacji bardzo mi się podobała. Aga Zaryan jest zdecydowanie zwierzęciem estradowym. Kiedy podryguje, tańczy i dyryguje, można odnieść wrażenie, że muzyka bierze jej ciało i duszę we władanie absolutne. I jeszcze ta jej pełna ekspresji twarz i zniewalający uśmiech! A wisienką na torcie było wspólne całą widownią odśpiewanie utworu 'To jedno'. Doprawdy nie mogę sobie darować, że płytę "Picking Up the Pieces' odkryłam, kiedy było już za późno na promujący ją koncert.
Moim prywatnym olśnieniem wczorajszego wieczora okazała się natomiast odnowiona ulica Włodkowica. W pierwszej chwili, kiedy znalazłam się na niej po koncercie, przez dłuższą chwilę nie mogłam się zorientować, gdzie jestem. Wieki tamtędy nie chodziłam, bo od kiedy deptak przy fosie stał się jedną z moich ulubionych tras (poniedziałkowa na jogę), nie schodziłam z utartego szlaku. Tak więc nie mogłam uwierzyć własnym oczom widząc mnogość hoteli, restauracji, świątecznych i nie tylko iluminacji, które przemieniły Włodkowica w jeden z piękniejszych zaułków Wrocławia.
wtorek, 6 grudnia 2011
Jarmark. Aromatycznie
Hulający po uliczkach wokół rynku wiatr nie miał dziś szans przebić się przez tłum na Jarmarku. Kiedy tylko wtopiłam się w morze ludzi, momentalnie zrobiło się ciepło i przytulnie. I niesiona rytmiczną falą wędrowałam od jednego pachnącego stoiska do drugiego. Gofry, bigos, barszcz, kiełbaski, grzaniec, goździki, sama nie wiem, co jeszcze. Trudno było mi sięgnąć wzrokiem do straganów, ale za to uczta dla nosa niezapomniana. A kiedy dotarłam do choinki, okazało się, że w końcu się świeci i wydaje się jeszcze bardziej okazała niż w zeszłym roku.
poniedziałek, 5 grudnia 2011
Lessing cz.4

niedziela, 4 grudnia 2011
99
Umiętności matematyczne mojego syna rosną z każdym dniem. Ostatnio z szelmowskim uśmiechem doliczył się do dramatycznych osiemdziesięciu dziewięciu, chociaż oboje z Maćkiem doskonale wiemy, że on wie, co dalej. Ale że on wie, co my wiemy o nim, tu ciąg się urywa.
Dziś, kiedy rano za bardzo zaczął dokazywać, podstępnie zapytałam, do ilu tym razem uda mu się policzyć. Dwie minuty oddechu dla rodziców. I wynik bez niespodzianki. Dziewięćdziesiąt dziewięć. I tyle;)
Dziś, kiedy rano za bardzo zaczął dokazywać, podstępnie zapytałam, do ilu tym razem uda mu się policzyć. Dwie minuty oddechu dla rodziców. I wynik bez niespodzianki. Dziewięćdziesiąt dziewięć. I tyle;)
sobota, 3 grudnia 2011
ABC
Fascynacja literkami sięga zenitu. Bastek wyręcza mnie w sporządzaniu każdej listy, jaką przyjdzie mi do głowy przygotować. Wymyśla własne notatki. Pasjami gra w literkowe memory. Samodzielnie pisze 'tata', 'mama' i 'Babu' na kompie w wordzie. Studiuje grzbiety książek. Próbuje literować i sylabizować wyrazy. A przede wszystkim od rana do wieczora skanduje alfabet (zachowując poprawność tak do połowy długości), także po angielsku, bowiem 'Literkowe Chochliki' na Mini-Mini ogląda prawie codziennie.
piątek, 2 grudnia 2011
Cartoons
Okazało się, że Bastek bez mrugnięcia okiem ogląda nie tylko Toma i Jerry'ego, ale nawet thrillerowatego Scooby Doo! A jeszcze do niedawna na widok pościgu za biedną myszką uciekał do przedpokoju przerażony, że kotkowi uda się zrobić jej coś złego, jeśli ją tylko złapie. Pod warunkiem oczywiście, że była to kreskówka. Bo filmy dokumentalne to dla Babu zupełnie inna kategoria, a pokazywane w nich udane polowania mogą przecież wystraszyć tylko mamę!
czwartek, 1 grudnia 2011
Jarmark. Mikołaje
Dziś na jarmarku zatrzęsienie mikołajów. Przemieszczali się kilkunastoosobowym stadem pobrzękując dzwonkami, częstując cukierkami i wznosząc zabawne okrzyki. Uśmiech na twarzach przechodniów zakwitał momentalnie.
Mina mi jednak zrzedła, kiedy zobaczyłam, jak wielka koparka obraca Kalogródek w górę kamieni. Ileż egzaminów tam oblewaliśmy na studiach!
P.S. A choinka na rynku nadal nieoświetlona.
Mina mi jednak zrzedła, kiedy zobaczyłam, jak wielka koparka obraca Kalogródek w górę kamieni. Ileż egzaminów tam oblewaliśmy na studiach!
P.S. A choinka na rynku nadal nieoświetlona.
środa, 30 listopada 2011
Abrakadabra
W przedszkolu był dziś wieczór magii i wróżb. Każdy mógł się przebrać. Babu czarował, ja straszyłam, a Maciek w fantazyjnym turbanie robił za dżina.
wtorek, 29 listopada 2011
Kucharka, mama Szymonka
Jak powstają legendy o sławnych ludziach? Część chyba przez pomyłkowe notatki. Przyszły biograf Babusia będzie miał nie lada zagwostkę widząc, że w książeczce urodzin Sebastiana w rubryce zawód matki wpisano ‘kucharz’, a w zeszycie prowadzonym przez panią logopedę już drugi wpis kierowany jest do Szymonka. Jeszcze tylko Maciek nie padł ofiarą mistyfikacji albo może tylko o tym nie wiemy :)
niedziela, 27 listopada 2011
Urodziny
Dostałam przepiękne życzenia, które rozpoczyna cytat:
Dla przeciwwagi wielu uciążliwości życia niebo ofiarowało człowiekowi trzy rzeczy: nadzieję, sen i śmiech. /Immanuel Kant/
Jeszcze raz dziękuję!!!
sobota, 26 listopada 2011
Ryby
Co może sprawić, że o ósmej pięć jesteśmy na czczo całą rodziną w Astrze? Ryba po grecku! Efekt różnił się od tego, co zapamiętaliśmy przed laty, ale ogólna ocena była zgodna i pozytywna. Powtórka już zaplanowana. W międzyczasie okazało się, że o czymś ważnym w sklepie zapomnieliśmy, więc zaraz po obiedzie Babu przygotował kolejną listę zakupów.
wtorek, 22 listopada 2011
Jarmark. Wstęp
Na Świdnickiej zaczęli wieszać światełka!
Trzy, dwa, jeden, a piątek start!
http://www.jarmarkbozonarodzeniowy.pl/
Trzy, dwa, jeden, a piątek start!
http://www.jarmarkbozonarodzeniowy.pl/
Listopadowe dzieci
Dziś na Onecie wyczytałam, co następuje:
W listopadzie urodziło się 17 z uwzględnionych w badaniu 100 seryjnych zabójców, podczas gdy w pozostałych miesiącach przeciętnie dziewięciu.
Osoby urodzone w listopadzie częściej uważają, że są niesprawiedliwie traktowane. Badanie z 2005 roku wykazało, że jako dorośli są największymi pesymistami.
Czy za pocieszenie uznać fakt, że był to przedruk z 'The Sun' w dziale magii?
W listopadzie urodziło się 17 z uwzględnionych w badaniu 100 seryjnych zabójców, podczas gdy w pozostałych miesiącach przeciętnie dziewięciu.
Osoby urodzone w listopadzie częściej uważają, że są niesprawiedliwie traktowane. Badanie z 2005 roku wykazało, że jako dorośli są największymi pesymistami.
Czy za pocieszenie uznać fakt, że był to przedruk z 'The Sun' w dziale magii?
Tygrysek
poniedziałek, 21 listopada 2011
Fartuch
To się nazywa sztuka użytkowa! Zdjęcia równie genialne co ich oprawa tekstowa.
Nie potrafię wybrać faworyta.
http://looklikecookie.com/
Nie potrafię wybrać faworyta.
http://looklikecookie.com/
Brzechwa
W dniu, kiedy Maciek zaproponował Babulkowi czytanie Brzechwy na dobranoc, nasze autorskie wieczorne opowieści odeszły do lamusa. To już ponad tydzień, a nie doszliśmy nawet do połowy tomu. Babu sam przypomina wieczorem o lekturze i baczy, aby zakładka znalazła się na właściwym miejscu. A mi serce rośnie, że dziecko się garnie do klasyki. No i po cichu, ale szczerze dodam, że wolę Brzechwę niż własne koślawe historyjki. Maciek też chyba odetchnął z ulga;)
niedziela, 20 listopada 2011
39
Jeśli zapytasz Bambusia, do ilu umie policzyć, odpowiedź jest tylko jedna: Pokażę ci. Następnie moje słodkie dziecię odlicza, a jeśli się zatnie, pomyli, kaszlnie etc., zaczyna od początku, bo żeby się liczyło, musi być na jednym wydechu. I tak dochodzimy do trzydziestu dziewięciu. Wówczas zwykle pytający uprzejmie próbuje podpowiedzieć, co dalej, na co Babu równie mile, lecz stanowczo odpowiada, że nie, bo on liczy do trzydziestu dziewięciu, a nie do czterdziestu.
Wielkie zliczanie
Zliczyliśmy z Babulem nasze książki. Ok, pomysł był mój, ale czarna robota przypadła w udziale młodszemu rangą i była świetną zabawą. Wyniki nas oszołomiły. 68 na półkach u Babusia, a dopiero co zrobiliśmy porządki i sporo odłożyliśmy dla Lauretty. U mnie i Maćka 559. Na jakieś używane auto by było;)
piątek, 18 listopada 2011
Rośliny i ptaki. Przewodnik
Baaardzo treściwa i jednocześnie wciągająca książka. Piękne ryciny, same niezbędne informacje, przejrzysta dla malucha systematyka kształtów liści, kwiatostanów, drzew itd. Króciutkie opisy sytuacyjne przyciągają uwagę dziecka, ale ilość faktycznie sprzedawanej tu wiedzy zarazem fascynuje i przeraża.
Część o roślinach czytamy pobieżnie, choć niezmiennie doprowadza ona Bastulka do ataków szalonego śmiechu. A tą o ptakach, wiadomo, wałkujemy szczegółowo.
Część o roślinach czytamy pobieżnie, choć niezmiennie doprowadza ona Bastulka do ataków szalonego śmiechu. A tą o ptakach, wiadomo, wałkujemy szczegółowo.
czwartek, 17 listopada 2011
Lewy uśmiech
Siedzenia na zwolnieniu ciąg dalszy, folguję więc sobie z robieniem rzeczy miłych a niepotrzebnych, tu Gilmore Girls, tam The Sims (wiadomo, jaką gram teraz rodzinką), dni lecą, katar mija, zaglądam sobie do lusterka, żeby ocenić stopień zagrożenia opryszczką, mam czas, więc uważnie studiuję, co widzę, i to w świetle dziennym, kiedy nagle dociera do mnie, że mam już zmarszczkę zwaną bruzdą nosową (to chyba tak się nazywa, wolę nie sprawdzać w necie, bo licho wie, czego się przy okazji mogę dowiedzieć), może to nawet jeszcze nie zmarszczka, jej zarys dopiero, w każdym razie to coś nowego, i kiedy tak na nią patrzę, uzmysławiam sobie, że owszem, mam ją, ale jedną, pojedynczą, zamiast pary. Tak, można zapomnieć o symetrii, bo z prawej strony nic nie widać.
Przyglądam się nadal uparcie i w końcu dociera do mnie, że jedyny sensowny powód tej dysproporcji to krzywy uśmiech.
Głupia sprawa, ale uśmiecham się bardziej na lewo.
Przyglądam się nadal uparcie i w końcu dociera do mnie, że jedyny sensowny powód tej dysproporcji to krzywy uśmiech.
Głupia sprawa, ale uśmiecham się bardziej na lewo.
Sweter
Śniło mi się, że musiałam się spakować, bo naszemu miastu groził jakiś atak, mający spowodować, że budynek, w którym pracuję, zostanie zrównany z ziemią. Mogłam wziąć ze sobą tylko torebkę i przygotować na później jedną niewielką torbę podróżną. Ludzie wokół byli spanikowani. Ja też. Ale z innego powodu niż reszta. Nie mogłam przeboleć, że mój ulubiony sweter jest mokry po praniu i w razie katastrofy przez długi czas będę musiała nosić jakiś inny.
wtorek, 15 listopada 2011
Fishtank

Chloe

poniedziałek, 14 listopada 2011
Życie kanapowe
Cały dzień na kanapie. Filmy, prasa, drzemki, planszówki. Odgrzebaliśmy literkowe memory i rajd, ulubioną grę z zeszłego roku. Ale rządzi chińczyk. Mamy stałe kolory i swoje ksywy: Posępny Kosiarz, Podstępna Kosiarka i Błękitny Marzyciel. Szczęśliwie wygranym co rusz jest kto inny.
Mgła
Z powodu przeziębienia przełączyłam się na tryb nocny. Wypijam hektolitry herbaty, buszuję po necie i śledzę mgłę za oknem. Świat się kończy na Horbaczewskiego na wschodzie (no, z lekkim zarysem Astry) i na podstawówce nr 118 na zachodzie.
niedziela, 13 listopada 2011
Ptaki Polski. Atlas
Nie lada gratka dla ornitologa. Precyzyjne ilustracje, wyczerpujące opisy porównawcze i zapis fonetyczny ptasich treli.
Pożyczone od wujka Stasia. Bastek jest wniebowzięty.
Pożyczone od wujka Stasia. Bastek jest wniebowzięty.
Subskrybuj:
Posty (Atom)