sobota, 31 grudnia 2011

Blue Valentine

Najsmutniejszy film, jaki przyszło mi zobaczyć na przestrzeni ostatnich miesięcy, jeśli nie lat. Coś mnie ściska w gardle na samą myśl o tym, że jest to historia prawdziwa i stara jak świat. Pełne namiętności zauroczenie dwojga młodych przeradza się w miłość, która dla niego staje się treścią życia, a dla niej niestety jest stanem przejściowym. Ryan Gosling po raz kolejny rozłożył mnie na łopatki, ale Michelle Williams nie ustępuje mu na krok. Największe wrażenie robi kompozycja filmu, zwłaszcza ostanie minuty, kiedy retrospekcyjne sceny rodzącego się szczęścia przeplatają się  z rozdzierającym serce ostatecznym rozpadem związku.


Muzeum ptaków

Wczoraj przerobiłam z Babusiem wszystkie zabawy, w których zwykle uczestniczy Maciek. Zaczęło się od sklepu (szczęśliwie udało mi się wynegocjować rolę sprzedawcy), potem policjanci i złodzieje (czyli jeżdżenie motorami po kuchennym blacie - inwencji wystarcza mi tu na jakieś dwie minuty, ale Babulowi to nie przeszkadza), wreszcie szachy i gra w piłkę. Komentarz mam jeden: szacun dla mojego męża, że mu się to nie nudzi i potrafi się szczerze w te rozrywki zaangażować. Dziś postanowiłam przejąć inicjatywę i wymyśliłam stworzenie muzeum ptaków. Razem wykonaliśmy mapę, a następnie Bambuś zajął się przygotowywaniem ekspozycji. Pochłonęło go to całkowicie. Na koniec oprowadziliśmy jednoosobową wycieczkę ( w tej roli tata) przygotowaną wcześniej trasą.  I tak miło i spokojnie upłynęło nam całe popołudnie.

piątek, 30 grudnia 2011

Crazy, Stupid, Love

Bardzo udana komedia romantyczna. Jest kilka świetnych scen (już na początku bohater wysiada z jadącego samochodu), spora niespodzianka (kumulacja wyznań w ogodzie, kiedy w końcu dowiadujemy się, kto jest kim dla kogo) i spory galimatias uczuciowy. Patent na podryw z wykorzystaniem tricku z 'Dirty Dancing' rozśmieszył mnie do łez. Obsada bez zastrzeżeń. Julian Moore w trzecim z rzędu oglądanym przeze mnie filmie zdradza męża, ale i tak nie sposób się na nią długo gniewać. Gosling tu już bez szału. Jako zawodowy podrywacz wygląda, jak go określiła jedna z bohaterek, jak z photoshopa, ale do Drivera się nie umywa. Miło się też patrzy na wielkooką Emmę Stone (fantastyczna Skeeter w 'Służących') i Steve'a Carella, który szczęśliwie z rozmemłanego przyzwoitego faceta zmienia się w dobrze ubranego i ostrzyżonego, ale nadal przyzwoitego faceta. Zdecydowanie chętnie wrócę za jakiś czas do tego filmu.

czwartek, 29 grudnia 2011

Drive

Lista moich filmowych idoli właśnie się wydłużyła. Gdybym była o połowę młodsza, plakat z Ryanem już by wisiał nad moim łóżkiem. Postać, w którą się wciela, uwodzi kobiece serca bez pudła. Bynajmniej nie urodą, chociaż ku mojemu zaskoczeniu całkiem przystojny z niego facet, ale rozbrajającym uśmiechem, opanowaniem, bijącym od niego spokojem, czułością, z jaką zajmuje się nie swoim dzieckiem, a przede wszystkim brakiem nachalności i wyczuciem, z jakim wchodzi w relację z kobietą, która mu się podoba. Długo mogłabym się nad jego atrakcyjnością rozwodzić. Co jeszcze mi się w tym filmie podobało: muzyka, bohaterowie wyglądający i żyjący jak przeciętni ludzi, tempo akcji, sceny pościgów, a przede wszystkim treściwe dialogi i oszczędność padających w tym nieszczególnie krótkim obrazie słów.

środa, 28 grudnia 2011

Kości


Babu pierwszy raz naprawdę zagrał dziś z nami w kości. Tysiąca (zwanego u nas wydziałem pościgowym) co prawda nie wygrał, ale dorysował sobie na pocieszenie koronę. A partyjka pokera pozostała niedokończona, bo już nam wszystkim zabrakło cierpliwości.

Consuelo

Śniło mi się dziś, że bylam w mieście, które nazywało się Consuelo - Nowe Miasto Konsumenckie. To chyba za sprawą ostatniej książki Houellebecqa, którą właśnie czytam. Z całego snu pamiętam tylko to jedno.

wtorek, 27 grudnia 2011

Midnight in Paris

Lekka i przyjemna komedia, po której ma się ochotę jeśli nie zamieszkać w Paryżu, to chociaż spędzić tam kilka dni. Pobyt amerykańskich narzeczonych we Francji jest tylko pretekstem, by przenieść się w magiczne lata dwudzieste i poznać Hemingwaya, Fitzgeraldów czy Picassa. Salvador Dali owładnięty wizją nosorożca na długo pozostanie mi w pamięci. Muszę przyznać, że bardzo podobają mi się europejskie filmy Woodego Allena. Zwłaszcza że on sam pojawia się w nich tylko za kamerą. Póki co 'Vicky Cristina Barcelona' jest nie do pobicia, ale kto wie, już niedługo kolejny film z Penelope Cruz rozgrywający się w Rzymie...

Perfume: The Story of a Murderer

Przepiękna adaptacja porywającej powieści Patricka Suskinda. Nie wiem, dlaczego tak długo zwlekałam z jej obejrzeniem. Ben Whishaw natchniony niemniej niż jako John Keats w 'Bright Star'. Fantastyczne zdjęcia i mroczny klimat mimo zapierających dech w piersi plenerów. I co najważniejsze, stale utrzymujące się napięcie i mocny finał, który przecież nie powinien być zaskoczeniem, jeśli zna się pierwowzór historii niezwykle utalentowanego perfumiarza tworzącego przerażające dzieło: zapach wydestylowny z dziewiczych ciał pięknych kobiet.

I Love You Phillip Morris

Przewrotna i autentycznie śmieszna komedia z fenomenalnym w roli patologicznego kłamcy i niestrudzonego spekulanta Jimem Carreyem. Pomimo tego, że główny bohater klikakrotnie  ostrzega widzów o swych skłonnościach do mijania się z prawdą, co najmniej raz można dać sie nabrać na jego przekręty. Historia analogiczna do tej z 'Catch Me If You Can', gdzie w rolę genialnego fałszerza wcielił się Leonardo DiCaprio. Obie oparte na faktach. Tu wisienką na torcie jest Ewan McGregor w roli blond laluni przewracającej błękitnymi oczętami. Już dla tego tylko widoku warto ten film obejrzeć.

Flamastry poszły w ruch

Mantra

Święta okazały się inspirujące. Mam mantrę do powtarzania przez cały 2012 rok:
Konieczne jest wiedzieć, co się mówi, niekonieczne - mówić, co się wie.
W sam raz dla takiej pleciugi jak ja.

sobota, 24 grudnia 2011

piątek, 23 grudnia 2011

Zen



W domu pachnie wigilijnym kompotem, a ja popijam suszone figi różowym carlo rossi i upajam się widokiem przygotowanych na jutro prezentów.

Mankell cz.3

To najdłuższe z opowiadań. Doskonale wprowadzające w klimat serii powieści Mankella. Równolegle do drobiazgowego i przeciągającego się śledztwa najwięcej uwagi poświęcono tu Rydbergowi, którego do końca życia Wallander będzie uważał za swojego mistrza i przyjaciela, oraz ojcu Kurta, z którym niespodziewanie dla niego samego przyjdzie mu zacieśniać ich pogmatwane relacje. Obaj bliscy naszemu detektywowi mężczyźni walczą z chorobą, jeden jest u jej kresu i zmaga się z ogromnym bólem fizycznym, drugi jznajduje się na początku tej długiej drogi. Tym co ich łączy jest doskwierająca również Wallanderowi samotność.  Żaden jednak nie potrafi znaleźć na nią skutecznego sposobu.

czwartek, 22 grudnia 2011

Magiczne Drzewo

Po dwóch dniach w przedszkolu i trzech w pracy jesteśmy z powrotem w domowych pieleszach. Babu ma anginę. Urozmaicamy sobie czas najlepiej jak umiemy. Dobrym filmem trudno pogardzić. A 'Magiczne Drzewo' to bardzo atrakcyjna propozycja dla widza w każdym wieku. Niebanalna historia, sympatyczne dzieciaki i solidna porcja magii.

środa, 21 grudnia 2011

Mankell cz.2

Wallander mieszka już w Ystad. Ale jego żona i córka coraz bardziej się od niego oddalają. Relacje z ojcem również nie należą do najłatwiejszych. Praca wydaje się być ostatnią deską ratunku, lecz nie przynosi ukojenia. Obserwacja zmian zachodzących w szwedzkim społeczeństwie przygnębia Kurta nie mniej niż jego życie prywatne czy myśl, że na starość może się stać podobny do zdziwaczałego ojca. Depresja nadciąga nieubłaganie jak majacząca na horyzoncie deszczowa chmura.

wtorek, 20 grudnia 2011

Mankell cz.1

Wydawało mi się, że serię Mankella o melancholijnie usposobionym policjancie z Ystad znam na wylot. A tu niespodzianka.  Dwa opowiadania zdradzające kulisy początków kariery i małżeństwa Wallandera. I o ile mój ulubiony bohater w pracy zawsze wykazywał się błyskotliwością i szóstym zmysłem, o tyle w sprawach sercowych zabrakło mu intuicji. Trochę smutny to wątek, ale znając całą historię życia Kurta, trudno spodziewać się czegoś innego. W końcu i do niego szczęście się uśmiechnie, ale nie będę wybiegać w przyszłość, kiedy nareszcie historia sięgnęła tak głęboko w nieznaną mi jeszcze przeszłość.

Beginners

Spokojny, nastrojowy film o tym, że udane i spełnione życie wymaga odwagi otworzenia się na innych ludzi, zaufania im, szczerego przyznania się przed sobą i innymi, czego się naprawdę chce, a przede wszystkim odrobiny optymizmu i wiary w to, że coś się nam w końcu może udać. Ewan McGregor jest moim idolem od czasów 'Trainspotting' z 1996 roku, kiedy to jeszcze chodziło się do kina Atom czy Pałacyk, więc z tym większą przyjemnością przeżywałam rozterki tytułowych bohaterów. A przy okazji znalazłam w sieci informację, że w roku 1965 działało we Wrocławiu 31 kin! W dobie multipleksów aż trudno w to uwierzyć.

sobota, 17 grudnia 2011

Bolesławiec


Są miejsca, do których zawsze chce się wracać.


piątek, 16 grudnia 2011

Eduardo Mendoza

To jedna z tych książek, po które można sięgać co kilka lat (lub częściej, jeśli komuś nie przeszkada, że dokładnie pamięta fabułę, czy też nigdy nie zapomina tego, co czytał) zawsze będąc pewnym efektu. W moim przypadku jest on murowany: czkawka ze śmiechu. Narratorem i tytułowym bohaterem tego kryminału na opak jest człowiek tyleż elokwentny, wytworny (w każdym razie we własnym przekonaniu), gadatliwy, co nieprzewidywalny i pełen sprzeczności, a świat, w którym przyjdzie mu się zmierzyć ze swym przeznaczeniem, to barcelońska sceneria z pogranicza snu zamieszkana przez wielce osobliwe i charakterystyczne indywidua, które łączy niekończąca się seria najdziwniejszych przypadków i splotów okoliczności. Lektura obowiązkowa.

Naklejki


Zaczęło się w poniedziałek...


Wyspa Dinozaura

Dinozaury w natarciu od kilku tygodni. Szaleństo narastało stopniowo, ale od kiedy Babu dostał mapę prehistorycznego świata, z gadami się budzimy i z nimi zasypiamy. Wszystkie książki na ten temat leżą przy łóżku, figurki dinusiów pogrupowane gatunkowo,  a ja już coraz sprawniej radzę sobie z wymową z językłamiących nazw. Na film Spielberga chyba jednak za wsześnie. W każdym razie ja nie jestem jeszcze na to gotowa. W końcu dopiero co przestały mnie straszyć z ekranu afrykańskie drapieżniki rozszarpujące swoje ofiary. Póki co oglądamy przesłodką animację dla najmłodszych.

czwartek, 15 grudnia 2011

Światełka







Zakładki do książek


Babu przygotował świąteczne prezenty dla wszystkich w Bolesławcu.
Zakładki do książek.
Najlepsze są podpisy. Od lewej:
Flaming chce dolecieć do słońca.
Cętki niebieskie i pomarańczowe czymś się różnią.
Bocian czarny łowi sobie żaby.
Dwie mewy na wodzie.
Dwa węże chciały zobaczyć, kto szybciej dojdzie do drzewa.

środa, 14 grudnia 2011

Życie. Instrukcja obsługi

Na fali fascynacji Perecem sięgnęłam po jego najbardziej znaną książkę i znudzona  poddałam się już po stu stronach. Entuzjastyczne recenzje zupełnie nie przystają do tego, z czym przyszło mi się zmierzyć. Nie wątpię, że jest to proza eksperymentalna i ambitna, ale w moim odczuciu to trochę za mało, żeby przez nią brnąć dławiąc ziewanie i nie mogąc się doczekać końca. Czas chyba na jakiegoś pewniaka gwarantującego odzyskanie humoru.

wtorek, 13 grudnia 2011

Pierniczki


Kartki wysłane, choinka ubrana, pierniczki upieczone.
Przepis z 'Palce lizać':

Składniki:
125 g miękkiego masła
1/2 szkl. brązowego cukru
1/2 szkl. płynnego miodu
2 i 1/2 szkl. mąki pszennej
1 łyżeczka mielonego imbiru
1 łyżeczka cynamonu
1 łyżeczka sody oczyszczonej

Masło z cukrem utrzyj mikserem na puszysty krem. Dodaj pozostałe składniki i zagnieć ciasto. Jeśli jest bardzo klejące, dosyp więcej mąki. Gotowe ciasto zawiń w folię spożywczą i włóż do lodówki na 30 minut. Ciasto cienko rozwałkuj na stolnicy (2-3 mm), w razie potrzeby podsypując mąką. Foremkami wytnij pierniczki. Jeżeli mają zawisnąć na choince, pamiętaj o zrobieniu dziurki. Pierniczki ułóż na blachach wyłożonych papierem do pieczenia i wstaw do piekarnika nagrzanego do temp. 180 st. C. Piecz 8-10 minut, aż będą złocistobrązowe. Po wyjęciu z pieca pierniczki są miękkie - twardnieją w miarę stygnięcia. Wystudzone pierniczki można lukrować i ozdabiać.
Przechowuj w zamkniętej puszce, te przeznaczone do zjedzenia polukruj przed podaniem - wtedy będą chrupiące.

poniedziałek, 12 grudnia 2011

7:30 rano


Rano przez jedno okno zagląda do nas słońce, a przez drugie księżyc.

niedziela, 11 grudnia 2011

Boardwalk Empire

Przepis na udany wieczór w naszym wydaniu: kanapa, orzeszki, sery i wszelkie inne przekąski, cappucino/whisky/pigwówka/piwo/wino (niekoniecznie wszystko na raz) i maraton z ulubionym serialem. Teraz na topie druga seria 'Zakazanego imperium'. Uroczy brzydal i szczwany przestępca o złotym sercu w jednej osobie (genialny Steve Buscemi), szereg zaskakujących postaci, co odcinek niespodzianki i zwroty akcji, a wszystko w czasach prohibicji, zanim jeszcze Al Capone stał się wielkim bossem. Dziś maratonu część druga.

Sindbad Żeglarz

Komiks dla najmłodszych przygodożerców. Z wyprawy na wyprawę opowieści stają się coraz barwniejsze i bardziej niesamowite, a napotykane przez Sindbada potwory są coraz straszniejsze. Szata graficzna rozśmiesza młodszych i starszych. Bastek (na bezdechu) nie mógł się od tej książki odkleić. A na koniec wyraził zdziwienie, że Sindbad jednak przeżył, skoro wszyscy jego przyjaciele jeden po drugim tracili życie.

Georges Perec

"O sztuce oraz sposobach usidlenia kierownika działu w celu upomnienia się o podwyżkę" jest jednym długaśnym zdaniem zawierającym historię kariery (czy może raczej jej braku) człowieka marzącego o zmianie wysokości swego uposażenia. A wszystko bez jednago znaku interpunkcyjnego! Czyta się na jednym oddechu, ale wbrew pozorom ciężko poradzić sobie z tą lekturą za jednym zamachem. I chociaż boki można zrywać ze śmiechu, i tropić fantastyczne synonimy i naprzeminnie używane omówienia, gdzieś na skarju świadomości czai się myśl, że takie uwikłanie to nie tylko wytwór wyobraźni Pereca.

sobota, 10 grudnia 2011

The Help

Książka Kathryn Stockett była genialna, ale film Tate Taylor wcale jej nie ustępuje. Jasne, niektóre wątki pominięto, ale przecież nie o to chodzi, żeby słowo w słowo kopiować pierwowzór. Trudny i niewesoły kawałek historii jest tu opowiedziany w ciepły, optymistyczny i pełen humoru sposób. Obsada aktorska zasługuje na owację na stojąco. Tempo akcji nie pozwala oderwać oczu od ekranu. A co najważniejsze, happy end nie ma tu nic wspólnego z mdłym cukierkiem, ale jest kolejnym mocnym potrójnym zwrotem akcji, bo dla każdej z bohaterek to dopiero początek życiowych zmian.

Śnieg

Babu chory (zapalenie gardła), a za oknem pierwszy śnieg tej zimy. Co prawda z deszczem i tylko przez dziesięć minut, ale nadzieja na białe święta wraca.

środa, 7 grudnia 2011

Aga Zaryan. Synagoga. Włodkowica


Uczucia po wczorajszym występie Agi Zaryan miałam mieszane i nic się przez noc nie wyklarowało. Z jednej strony żal mi było, że brak rozeznania, słoniowe ucho, czy jakkolwiek tego nie nazwać, nie pozwolił mi w pełni docenić wirtuozerii prezentowanych utworów, ale tak to już jest, kiedy dyletant porywa się na wysmakowany koncert jazzowy. Z drugiej zaś strony ogarnęła mnie euforyczna radość, że jednak brałam udział w tym wydarzeniu, bo pierwszy raz mogłam podziwiać odnowioną Synagogę po Białym Bocianem, a znaczna część aranżacji bardzo mi się podobała. Aga Zaryan jest zdecydowanie zwierzęciem estradowym. Kiedy podryguje, tańczy i dyryguje, można odnieść wrażenie, że muzyka bierze jej ciało i duszę we władanie absolutne. I jeszcze ta jej pełna ekspresji twarz i zniewalający uśmiech! A wisienką na torcie było wspólne całą widownią odśpiewanie utworu 'To jedno'. Doprawdy nie mogę sobie darować, że płytę "Picking Up the Pieces' odkryłam, kiedy było już za późno na promujący ją koncert.
Moim prywatnym olśnieniem wczorajszego wieczora okazała się natomiast odnowiona ulica Włodkowica. W pierwszej chwili, kiedy znalazłam się na niej po koncercie, przez dłuższą chwilę nie mogłam się zorientować, gdzie jestem. Wieki tamtędy nie chodziłam, bo od kiedy deptak przy fosie stał się jedną z moich ulubionych tras (poniedziałkowa na jogę), nie schodziłam z utartego szlaku. Tak więc nie mogłam uwierzyć własnym oczom widząc mnogość hoteli, restauracji, świątecznych i nie tylko iluminacji, które przemieniły Włodkowica w jeden z piękniejszych zaułków Wrocławia.

wtorek, 6 grudnia 2011

Jarmark. Aromatycznie

Hulający po uliczkach wokół rynku wiatr nie miał dziś szans przebić się przez tłum na Jarmarku. Kiedy tylko wtopiłam się w morze ludzi, momentalnie zrobiło się ciepło i przytulnie. I niesiona rytmiczną falą wędrowałam od jednego pachnącego stoiska do drugiego. Gofry, bigos, barszcz, kiełbaski, grzaniec, goździki, sama nie wiem, co jeszcze. Trudno było mi sięgnąć wzrokiem do straganów, ale za to uczta dla nosa niezapomniana. A kiedy dotarłam do choinki, okazało się, że w końcu się świeci i wydaje się jeszcze bardziej okazała niż w zeszłym roku.

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Lessing cz.4

To jest silniejsze ode mnie. W bibliotece staram się już unikać półki z Lessing, ale coś mnie nieodparcie do niej przyciąga. A po zachłannej lekturze potrzebuję kilku dni na odchorowanie. Tom opowiadań "Mężczyzna i dwie kobiety" nie zrobił na mnie wrażenia, przekartkowałam go jedynie. Natomiast "Szczelina" to kolejna książka, która porywa swoją brutalnością, bezpośredniością, bezkompromisowością. Szczególnie mocny jest początek. A całość to tak naprawdę nowa wersja 'Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus'. Tyle że tu nie znajdziemy recepty na porozumienie, ba, dosadnie zostaje nam uświadomione, że nie ma szans na zrozumienie drugiej płci, bo różnice w postrzeganiu świata i reakcjach na codzienne zdarzenia są głębsze niż Rów Mariański. 

niedziela, 4 grudnia 2011

Gołąbki


Za oknem szaruga, a u nas zielono.
Przynajmniej dopóki sos pomidowy nie wjedzie na stół.

99

Umiętności matematyczne mojego syna rosną z każdym dniem. Ostatnio z szelmowskim uśmiechem doliczył się do dramatycznych osiemdziesięciu dziewięciu, chociaż oboje z Maćkiem doskonale wiemy, że on wie, co dalej. Ale że on wie, co my wiemy o nim, tu ciąg się urywa.
Dziś, kiedy rano za bardzo zaczął dokazywać, podstępnie zapytałam, do ilu tym razem uda mu się policzyć. Dwie minuty oddechu dla rodziców. I wynik bez niespodzianki. Dziewięćdziesiąt dziewięć. I tyle;)

sobota, 3 grudnia 2011

ABC

Fascynacja literkami sięga zenitu. Bastek wyręcza mnie w sporządzaniu każdej listy, jaką przyjdzie mi do głowy przygotować. Wymyśla własne notatki. Pasjami gra w literkowe memory. Samodzielnie pisze 'tata', 'mama' i 'Babu' na kompie w wordzie. Studiuje grzbiety książek. Próbuje literować i sylabizować wyrazy. A przede wszystkim od rana do wieczora skanduje alfabet (zachowując poprawność tak do połowy długości), także po angielsku, bowiem 'Literkowe Chochliki' na Mini-Mini ogląda prawie codziennie.

piątek, 2 grudnia 2011

List do Mikołaja


List nadany.

Cartoons

Okazało się, że Bastek bez mrugnięcia okiem ogląda nie tylko Toma i Jerry'ego, ale nawet thrillerowatego Scooby Doo! A jeszcze do niedawna na widok pościgu za biedną myszką uciekał do przedpokoju przerażony, że kotkowi uda się zrobić jej coś złego, jeśli ją tylko złapie. Pod warunkiem oczywiście, że była to kreskówka. Bo filmy dokumentalne to dla Babu zupełnie inna kategoria, a pokazywane w nich udane polowania mogą przecież wystraszyć tylko mamę!

czwartek, 1 grudnia 2011

Jarmark. Mikołaje

Dziś na jarmarku zatrzęsienie mikołajów. Przemieszczali się kilkunastoosobowym stadem pobrzękując dzwonkami, częstując cukierkami i wznosząc zabawne okrzyki. Uśmiech na twarzach przechodniów zakwitał momentalnie.
Mina mi jednak zrzedła, kiedy zobaczyłam, jak wielka koparka obraca Kalogródek w górę kamieni. Ileż egzaminów tam oblewaliśmy na studiach!

P.S. A choinka na rynku nadal nieoświetlona.

Smoki


Jak zostałam pouczona przez syna,
samce muszą być piękniejsze, żeby zachęcały samice.

środa, 30 listopada 2011

Abrakadabra


W przedszkolu był dziś wieczór magii i wróżb. Każdy mógł się przebrać. Babu czarował, ja straszyłam, a Maciek w fantazyjnym turbanie robił za dżina.

wtorek, 29 listopada 2011

Kucharka, mama Szymonka

Jak powstają legendy o sławnych ludziach? Część chyba przez pomyłkowe notatki. Przyszły biograf Babusia będzie miał nie lada zagwostkę widząc, że w książeczce urodzin Sebastiana w rubryce zawód matki wpisano ‘kucharz’, a w zeszycie prowadzonym przez panią logopedę już drugi wpis kierowany jest do Szymonka. Jeszcze tylko Maciek nie padł ofiarą mistyfikacji albo może tylko o tym nie wiemy :)

niedziela, 27 listopada 2011

Urodziny


Dostałam przepiękne życzenia, które rozpoczyna cytat:
Dla przeciwwagi wielu uciążliwości życia niebo ofiarowało człowiekowi trzy rzeczy: nadzieję, sen i śmiech.  /Immanuel Kant/
Jeszcze raz dziękuję!!!

sobota, 26 listopada 2011

Jarmark i Chocoffee




Trzy godziny zabawy. Z małą przerwą na potrójną gorącą czekoladę w Choccoffee.



Ryby


Co może sprawić, że o ósmej pięć jesteśmy na czczo całą rodziną w Astrze? Ryba po grecku! Efekt różnił się od tego, co zapamiętaliśmy przed laty, ale ogólna ocena była zgodna i pozytywna. Powtórka już zaplanowana. W międzyczasie okazało się, że o czymś ważnym w sklepie zapomnieliśmy, więc zaraz po obiedzie Babu przygotował kolejną listę zakupów.

wtorek, 22 listopada 2011

Jarmark. Wstęp

Na Świdnickiej zaczęli wieszać światełka!
Trzy, dwa, jeden, a piątek start!
http://www.jarmarkbozonarodzeniowy.pl/

Listopadowe dzieci

Dziś na Onecie wyczytałam, co następuje:
W listopadzie urodziło się 17 z uwzględnionych w badaniu 100 seryjnych zabójców, podczas gdy w pozostałych miesiącach przeciętnie dziewięciu.
Osoby urodzone w listopadzie częściej uważają, że są niesprawiedliwie traktowane. Badanie z 2005 roku wykazało, że jako dorośli są największymi pesymistami.
Czy za pocieszenie uznać fakt, że był to przedruk z 'The Sun' w dziale magii?

Tygrysek

W przedszkolu kolejny bal. Tym razem pod szyldem Stumilowego Lasu. Babu przebiera się za Tygryska. Kostium obmyśliliśmy z wyprzedzeniem, wszystkie niezbędne rzeczy przygotowane czekały na mój powrót z pracy, więc zadanie zostało wykonane nader sprawnie. Bambuś nawet łaskawie przymierzył przebranie, przez dziesięć sekund pozował do zdjęć, po czym zgłosił ogon do poprawki, bo tygrysie pręgi występują w końcu na całym futrze. No i już byliśmy gotowi na jutrzejszy bal, kiedy Maciek przytomnie sprawdził w kalendarzu, że impreza jest w czwartek. Ale byśmy mieli falstart;)

poniedziałek, 21 listopada 2011

Fartuch

To się nazywa sztuka użytkowa! Zdjęcia równie genialne co ich oprawa tekstowa.
Nie potrafię wybrać faworyta.
http://looklikecookie.com/

Brzechwa

W dniu, kiedy Maciek zaproponował Babulkowi czytanie Brzechwy na dobranoc, nasze autorskie wieczorne opowieści odeszły do lamusa. To już ponad tydzień, a nie doszliśmy nawet do połowy tomu. Babu sam przypomina wieczorem o lekturze i baczy, aby zakładka znalazła się na właściwym miejscu. A mi serce rośnie, że dziecko się garnie do klasyki. No i po cichu, ale szczerze dodam, że wolę Brzechwę niż własne koślawe historyjki. Maciek też chyba odetchnął z ulga;)

niedziela, 20 listopada 2011

39

Jeśli zapytasz Bambusia, do ilu umie policzyć, odpowiedź jest tylko jedna: Pokażę ci. Następnie moje słodkie dziecię odlicza, a jeśli się zatnie, pomyli, kaszlnie etc., zaczyna od początku, bo żeby się liczyło, musi być na jednym wydechu. I tak dochodzimy do trzydziestu dziewięciu. Wówczas zwykle pytający uprzejmie próbuje podpowiedzieć, co dalej, na co Babu równie mile, lecz stanowczo odpowiada, że nie, bo on liczy do trzydziestu dziewięciu, a nie do czterdziestu.

Wielkie zliczanie

Zliczyliśmy z Babulem nasze książki. Ok, pomysł był mój, ale czarna robota przypadła w udziale młodszemu rangą i była świetną zabawą. Wyniki nas oszołomiły. 68 na półkach u Babusia, a dopiero co zrobiliśmy porządki i sporo odłożyliśmy dla Lauretty. U mnie i Maćka 559. Na jakieś używane auto by było;)

piątek, 18 listopada 2011

Rośliny i ptaki. Przewodnik

Baaardzo treściwa i jednocześnie wciągająca książka.  Piękne ryciny, same niezbędne informacje, przejrzysta dla malucha systematyka kształtów liści, kwiatostanów, drzew itd.  Króciutkie opisy sytuacyjne przyciągają uwagę dziecka, ale ilość faktycznie sprzedawanej tu wiedzy zarazem fascynuje i przeraża.
Część o roślinach czytamy pobieżnie, choć niezmiennie doprowadza ona Bastulka do ataków szalonego śmiechu. A tą o ptakach, wiadomo, wałkujemy szczegółowo.

czwartek, 17 listopada 2011

Lewy uśmiech

Siedzenia na zwolnieniu ciąg dalszy,  folguję więc sobie z robieniem rzeczy miłych a niepotrzebnych, tu Gilmore Girls, tam The Sims (wiadomo, jaką gram teraz rodzinką), dni lecą, katar mija, zaglądam sobie do lusterka, żeby ocenić stopień zagrożenia opryszczką, mam czas, więc uważnie studiuję, co widzę, i to w świetle dziennym, kiedy nagle dociera do mnie, że mam już zmarszczkę zwaną bruzdą nosową (to chyba tak się nazywa, wolę nie sprawdzać w necie, bo licho wie, czego się przy okazji mogę dowiedzieć), może to nawet jeszcze nie zmarszczka, jej zarys dopiero, w każdym razie to coś nowego, i kiedy tak na nią patrzę, uzmysławiam sobie, że owszem, mam ją, ale jedną, pojedynczą, zamiast pary. Tak, można zapomnieć o symetrii, bo z prawej strony nic nie widać.
Przyglądam się nadal uparcie i w końcu dociera do mnie, że jedyny sensowny powód tej dysproporcji to krzywy uśmiech.
Głupia sprawa, ale uśmiecham się bardziej na lewo.

Sweter

Śniło mi się, że musiałam się spakować, bo naszemu miastu groził jakiś atak, mający spowodować, że budynek, w którym pracuję, zostanie zrównany z ziemią. Mogłam wziąć ze sobą tylko torebkę i przygotować na później jedną niewielką torbę podróżną. Ludzie wokół byli spanikowani. Ja też. Ale z innego powodu niż reszta. Nie mogłam przeboleć, że mój ulubiony sweter jest mokry po praniu i w razie katastrofy przez długi czas będę musiała nosić jakiś inny.

wtorek, 15 listopada 2011

Fishtank

Bałam się, że będzie to brytyjska 'Cześć, Tereska', ale nie ma tu aż tyle przemocy i zakończenie tchnie nawet niejakim optymizmem. Katie Jarvis w roli Mii jest genialna. Już na dzień dobry ciska piaskiem w oczy, a potem bez chwili wahania utrzymuje emocje widzów w napięciu. Kiedy poznajemy jej rodzinę i sąsiadów, staje się jasne, że bez ogromnego samozaparcia z jej strony, bez jej czujności i odwagi, wydarzy się coś złego. Niejeden dramat rozgrywa się na naszych oczach, ale Mia wychodzi z każdego kryzysu mocniejsza, choć serce się kraje na myśl, jakich krzywd musi doświadczać z winy skrajnie samolubnych i niedojrzałych dorosłych.

Chloe

Atmosfera jest tu gęsta od pierwszych minut i, jak przystało na dobry thriller, w narastającym napięciu czekamy, aż nastąpi nieuniknione bum. I muszę przyznać, że do samego końca filmu to miłe uczucie niepewności się utrzymuje. Mimo że, domyśliłam się klucza do intrygi, zakończenie zaskakuje. Tyle że nie do końca pozytywnie. Bo następuje jakoś za szybko, zbyt dynamicznie. No i niestety jest zbyt proste. Tylko w amerykańskiej produkcji tak zawiła historia może się obejść bez ofiar ze strony pozytywnych bohaterów.

poniedziałek, 14 listopada 2011

Życie kanapowe

Cały dzień na kanapie. Filmy, prasa, drzemki, planszówki. Odgrzebaliśmy literkowe memory i rajd, ulubioną grę z zeszłego roku. Ale rządzi chińczyk. Mamy stałe kolory i swoje ksywy: Posępny Kosiarz, Podstępna Kosiarka i Błękitny Marzyciel. Szczęśliwie wygranym co rusz jest kto inny.

Mgła

Z powodu przeziębienia przełączyłam się na tryb nocny. Wypijam hektolitry herbaty, buszuję po necie i śledzę mgłę za oknem. Świat się kończy na Horbaczewskiego na wschodzie (no, z lekkim zarysem Astry)  i na podstawówce nr 118 na zachodzie.

niedziela, 13 listopada 2011

Ptaki Polski. Atlas

Nie lada gratka dla ornitologa. Precyzyjne ilustracje, wyczerpujące opisy porównawcze i zapis fonetyczny ptasich treli.
Pożyczone od wujka Stasia. Bastek jest wniebowzięty.

Wałbrzyska jesień


W drodze do Harcówki.